9. PKO Poznań Półmaraton dla Kenijczyków. Niepocieszona Marta Krawczyńska [ZDJĘCIA]

 

9. PKO Poznań Półmaraton dla Kenijczyków. Niepocieszona Marta Krawczyńska [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 17/04/2016 - 10:47

Przy obfitym deszczu i w chłodzie wystartował 9. PKO Poznań Półmaraton. Na starcie 11 366 biegaczy z 24 krajów, po raz pierwszy testujących w wielkopolskiej stolicy start falowy. Podsumowujemy najważniejsze wydarzenia. 

Tytułów bronili Olga i Paweł Ochalowie, ale chrapkę na zwycięstwo miało wielu zawodników, z Danielem Mutetim, zwycięzcą 11. PZU Półmaratonu Warszawskiego na czele. Faworytami gospodarzy bili Maciej Łucyk, Marcin Fehlau czy Paweł Tarasiewicz, choć ten ostatni do rywalizacji przystąpił z doskoku. 

Inna z nowości imprezy to trasa. Pierwsze pięć kilometrów to bieg z górki, aż do ulicy Garbary. Przez warunki pogodowe rekord imprezy z 2012 roku - 1:02:00 Salomona Kiptoo - nie był jednak zagrożony. 

Pierwsze metry rywalizacji to mocny atak czwórki Kenijczyków. Z Polaków tempa dotrzymał tylko Paweł Ochal. Grupa zaskakująco nie chciała jednak współpracować; stukanie w pulsometr Pawła Ochala nie skutkowało, w użyciu była cała szerokość trasy - odstępy między zawodnikami można było liczyć w metrach. 

Wśród pań zwartą grupę prowadziły Marta Krawczyńska, Olga Ochal i Teresa Kwamboka. Pierwsza i ostatnia zmierzyły się w ubiegłym tygodniu w Gnieźnie - Krawczyńska była druga, Kwamboka czwarta. 

Przed piątym kilometrem Teresa Kwamboka postanowiła mocno zaatakować. W rolę pacemakera Kenijki  wcielił się niezamierzenie wrocławianin Piotr Ślęzak, utrzymując równe tempo na tym etapie biegu. 

Podobny scenariusz nastąpił w rywalizacji panów - Biwot, Kyeva, Metto i Muteti zostawili Pawła Ochala, który rozpoczął "solówkę", jak ocenił komentujący bieg w studiu WTK Michał Bartoszak. 15:33 to czas lidera na 5. kilometrze biegu. 

Do 10. kilometra czwórka liderów dobiegła ławą w czasie 31:06. Paweł Ochal tracił już 22 sekundy. Jasnym stało się, że w tym roku biegacz Prefbetu Śniadowo Łomża nie znajdzie się na podium. Jednocześnie utrzymywał ponad półminutową przewagę nad goniącymi go Pawłem Tarasiukiem i Bartoszem Majorczykiem.

Wśród Pań znaczącą, acz wciąż nie rozstrzygającą przewagę utrzymywała Teresa Kwamboka (już bez pomocy Piotra Ślęzaka). 

Warunki na trasie były fatalne - biegacze szeroko omijali kałuże, które tworzyły się przy krawędzi jezdni. Rzut oka na wodę nie pozostawiał złudzeń - lało jak z cebra. Na aurę nie narzekali amatorzy - grupa Smashing Pąpkins tradycyjnie "pompowała" na trasie.  

Druga część trasy to m.in. podbieg Hetmańską. Zmoknięte i zmarznięte mięśnie mogły odmówić tu posłuszeństwa. Ale nie kenijskim liderom. O ile jendak Biwot, Kyeva, Metto i Muteti parli do mety niezagrożenie, osamotniona Teresa Kwamboka zaczęła już odczuwać oddech Marty Krawczyńskiej, zgodnie współpracującą z Dariuszem Jankowskim. Na ok. 12 - 13 kilometrze Polka zrównała się z Kenijką, która postanowiła najwyraźniej odpocząć w grupie.

Na tym etapie z liderującej grupy mężczyzn odpadł Biwot Wycliffe Kipkorir. Do 15. kilometra Kyeva, Metto i Muteti dotarli w czasie 45:52. Paweł Ochal tracił do liderów już blisko półtorej minuty, ale sukcesywnie doganiał Biwota. 

Bieg nabierał rumieńców. Na 15. kilometrze Marta Krawczyńska - solennie współpracując z Dariuszem Jankowskim na tempie ok. 3:30 min./km - wypracowała sobie kilkudziesięciometrową przewagę nad Kwamboką, która traciła na siłach. Piąty bieg włączyła z kolei Olga Ochal, niemniej wciąż nie mogła się zrównać z Kwamboką. 

Wśród panów - na ul. Grunwaldzkiej - atak przypuścił Daniel Muteti. Na 20. kilometrze pojawił się w czasie 1:00:38, z przewagą 4 sekund nad Kyevą i 6 sekund nad Metto. 

Marta Krawczyńska tymczasem oddaliła się Kwamboki już na kilkanaście sekund, niezagrożenie zmierzając do mety. Przezornie spoglądała jednak przez ramię. Gdy z trasy zszedł Daniel Jankowski, robiła to częściej. 

Do mety Muteti dotarł żwawym krokiem, bo Kyevą i Metto przyspieszyli. Wątpliwości kto jest tego dnia najlepszy nie było, niemniej czas zwycięzcy 1:03:43 to jeden z gorszych wyników ostatnich lat w Poznaniu. Drugie miejsce wywalczył Cosmas Kyeva Mutuku - 1:03:49, trzecie David Mettto Kiprono - 1:03:53. Tuż za podium uplasował się Paweł Ochal - 1:06:41.

W rywalizacji Pań do mety były jeszcze ok. 2 km. Tempo podkręciła Teresa Kwamboka, która powoli zbliżała się do Marty Krawczyńskiej. 30-50 metrowa przewaga zwiastowała emocjonujący finisz. Niestety dla Polki już na ok. kilometr przed metą Kwambuka dogoniła Krawczyńską i rozpoczęła budowanie przewagi, rewanżując się Marcie za ubiegłotygodniowy bieg w Gnieźnie. Polka słabła z każdym metrem...

Do mety nic się nie zmieniło. Teresa Kwamboka wygrała z czasem 1:14:04 (15. miejsce open).

Marta Krawczyńska - potwornie zmęczona i niezadowolona na mecie - była druga z czasem 1:14:46.

- Jestem zadowolona z biegu. Pobiegłam rekord życiowy, choć... liczyłam na jeszcze lepszy wynik! Czułam zwycięstwo, byłam pewna ze dowiozę pierwsze miejsce do końca, tym bardziej ze mam mocny finisz. To dopiero mój trzeci półmaraton w życiu, jeszcze sporo przede mną - oceniła na mecie Marta Krawczyńska. Warunki rywalizacji oceniła jako trudne. - Byłam cała skostniała, do tej pory się trzęsę. Ale lepszy deszcz niż upał - dodała.

Olga Ochal przybiegła na niezagrożonym trzecim miejscu - 1:12:24. 

Najciekawsze wyniki VIP:

  • Arkadiusz Stasica, Z-ca Prezydenta Miasta Poznania – 1:44:12
  • Roman Kuster, Komendant Miejski Policji w Poznaniu – 1:26:19
  • Katarzyna Bujakiewicz – 2:17:56
  • Jacek Mejer „Mezo” - 1:21:07

Bieg ukończyły w sumie 11 342 osoby. To rekord frekwencji imprezy.


red. na podst. WTK Poznań

fot. Organizator / WTK Poznań


Relacja Marka Pfajfera, Ambasadora Festiwalu Biegów 

Bieg po raz pierwszy w swojej historii zmienił lokalizację - poznańską Maltę i halę sportową Arena zamienił na obiekty Międzynarodowych Targów Poznańskich. Malta logistycznie nie pomieściłaby zwiększonego do 13 tysięcy limitu biegaczy. 

Do Poznania wybrałem się w sobotę. Pakiet startowy odebrałem w godzinach popołudniowych. Była to chyba godzina, w której pojawiły się w tym miejscu największe tłumy. Wielu interesowało się również expo czy pasta party. Sam odbiór pakietów poszedł sprawnie, przy tak dużych imprezach biegowych stoiska są mądrze rozstawione, więc o dużych kolejkach nie ma mowy.

Dzień startu przywitał nas opadami deszczu. Widok zachmurzonego nieba nie napawał optymizmem, na przejaśnienia się nie zanosiło. Czekał nas bieg w deszczu. 

Zanim doszedłem na targi, żeby oddać rzeczy do depozytu miałem wrażenie, że padało jeszcze mocniej. Cóż, jak to mówią - nie ma złej pogody, są tylko słabe charaktery. Trzeba stanąć na starcie i zrealizować swoje założenia. 

Moim celem było poprawienie rekordu życiowego, ustanowionego nie tak dawno zresztą, bo dwa tygodnie temu na połówce w Warszawie. Taktykę tym razem obrałem inną niż w Warszawie, od początku postanowiłem, że będę biegł równym tempem - od startu do mety. Czy w tak niesprzyjających warunkach mogło się to udać? Niby deszczyk to też plus, przecież dodatkowe orzeźwienie, lepsze to niż biec w upale.

Godzina 9:00 - ruszamy. Tak jak planowałem, biegnę równo w granicach 3:55 min./km. Zamiast jednak skupiać się na tempie, trzeba było patrzeć pod nogi i przeskakiwać kałuże. Taka zabawa miała sens jednak tylko przez krótki czas. Po chwili było to bez znaczenia czy biegliśmy po kałużach zalegających na drodze czy po tylko wilgotnym asfalcie - i tak każdy był mokry.

Dołączyłem do grupki biegaczy, która parła do przodu równym tempem. Nie musiałem więc co chwilę spoglądać na zegarek i sprawdzać czy trzymam się swojego tempa. Wiedziałem, że tempo grupki jest odpowiednie. 

Początek biegu to szybki odcinek trasy. Znając przebieg całego profilu wiedziałem, że najgorsze czeka na 11. kilometrze - to ok. 100-metrowy podbieg. Później profil był zróżnicowany profil - podbiegi, zbiegi. I tak do 14 km. Końcówka to już długa prosta do samej mety, zlokalizowanej na targach. Wspierany przez przemokniętych kibiców ustawionych wzdłuż końcowej prostej każdy z biegaczy dawał z siebie resztki mocy. Na samej trasie, pewnie ze względu na pogodę kibiców nie było za dużo, ale finisz wynagradzał tamte niedobory.  

Swoje założenia zrealizowałem w stu procentach. Pomimo ciężkich warunków zrobiłem życiówkę z czasem 1:22:47, co dało mi 141. miejsce na 11 351 biegaczy. Rekord frekwencji poznańskiego półmaratonu! 

Po biegu wskakuje pod gorący natrysk - trzeba było jak najszybciej zdjąć z siebie mokre ubrania, by się nie pochorować. 

Marek Pfajfer, Ambasador Festiwalu Biegów


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce