Finał Krynickiej Mili i zaplanowane zwycięstwa [ZDJĘCIA]

 

Finał Krynickiej Mili i zaplanowane zwycięstwa [ZDJĘCIA]


Opublikowane w pt., 09/09/2016 - 22:26

Rozegrane wieczorem finały Krynickiej Mili przyniosły zaskakujące wyniki. Triumfatorzy eliminacji tym razem nie zostawili rywali w tyle, z czasem 4:42 zwyciężył Patryk Marmon a wśród kobiet najszybsza była jego siostra, Sara Marmon. Oboje przyznali, że były to zwycięstwa zaplanowane.

– Zaplanowałem ten bieg, to miał być bieg po zwycięstwo. Musiałem bronić tytułu z ubiegłego roku – powiedział na mecie Patryk, który reprezentuje UKS Budowlanych Nowy Sącz. – Mila to mój dystans. Biegam 1500 m, to mój dystans koronny, tutaj było 100 m więcej, więc w sam raz. Dzisiaj było dość ciepło, rok temu biegło się lepiej, bo było chłodniej. Ale wilgotność dobra, nie było deszczu. Świetne warunki do uzyskiwania dobrych wyników. Jutro czeka mnie kolejne wyzwanie - 800m w Krakowie.

W finale pań pewnie wygrała Sara Marmon, która była zaskoczona taktyką swoich rywalek, biegnących na całość już w eliminacjach: – Ja eliminacje pobiegłam bardzo luźno. Wiedziałam, że wszystkie panie wejdą, więc nie było sensu szarżować. Nie rozumiałam, dlaczego dziewczyny biegły tak mocno w eliminacjach a potem nie miały siły utrzymać tempa w finale. Ja energię kumulowałam na ten bieg. Mój koronny dystans to 1500 m, więc mila była jak najbardziej dla mnie. Startowałam z zamiarem wygrania tego biegu – przyznała biegaczka, która przekroczyła linię mety z czasem 5:17.

Na mecie na zwyciężczynię czekał narzeczony Henryk Szost. – Nie, nie podpowiadał jak biec po zwycięstwo – śmiała się na mecie Sara. – Jestem zawodniczką już wiele lat i tak naprawdę wiem, jak biegać. Nawet razem nie trenujemy, bo biegamy różne dystanse i inaczej się przygotowujemy. No czasem, jeśli mam mocniejszy trening, to Heniu się przyłącza i prowadzi mi trening, ale ja nie potrafię wytrzymać jego treningów, bo biega na za wysokich prędkościach. Wolny czas spędzamy inaczej, nie biegamy dla przyjemności – deklarowała zawodniczka.

Trzy sekundy do zwyciężczyni straciła Łucja Wiktorowicz. – Zwyciężczyni wzięła mnie na finiszu i naprawdę jest mi bardzo smutno. Ale co mnie nie zabije, to wzmocni. Podczas eliminacji bardzo źle się czułam, ale teraz było już dobrze. Startuję jeszcze na 3 km oraz w sztafecie deptaka wraz z przyjaciółmi. Na 3 km będę walczyć o czołówkę, sztafeta będzie dla zabawy.

KM


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce