Wietrzny, ale zacięty Bieg Mikołajkowy na Kabatach. Góralka z Zabrza zdobywa stolicę [ZDJĘCIA]

 

Wietrzny, ale zacięty Bieg Mikołajkowy na Kabatach. Góralka z Zabrza zdobywa stolicę [ZDJĘCIA]


Opublikowane w sob., 07/12/2013 - 18:36

 

Na kabacki Bieg Mikołajkowy wybierałem się z kilkoma pytaniami. Jeśli tydzień temu podczas Żoliborskiego Biegu Mikołajowego wiał silny wiatr, który był rywalem wielu biegaczy, to co będą mówili oni teraz, gdy grasuje Ksawery, a temperatura w końcu przypomina grudniową? Dodatkowo ulice i dróżki są śliskie i czasami trudno się po nich chodzi, a co dopiero biega? Z pewnością odziały ortopedii mają teraz więcej pracy niż zazwyczaj. Jak w takich warunkach przeprowadzić udaną imprezę? Okazało się, że da się, chociaż bez muzyki i dodatkowych atrakcji.

Samo dotarcie w miejsce zawodów mogło stanowić problem nie tylko dla biegających Mikołajów, ale i dla obserwatorów. Trzeba było uważnie stawiać kroki, żeby nie „wywinąć orła” i zobaczyć swój cień. Droga od biura zawodów w pobliskim supermarkecie na start, usytuowany obok stacji techniczno - postojowej metra to przejście przez krótki leśny odcinek pokryty zmrożonym śniegiem. Jeśli tak miała wyglądać cała trasa to czułem zbliżający się dramat. Nikt przecież trasy w Lesie Kabackim nie mógł posypać solą…

Po chwili jestem w miejscu, gdzie zazwyczaj podczas Grand Prix Warszawy stoją namioty, wielka niebieska brama oraz stanowisko osoby, do której spływają wyniki. Tym razem nie było namiotów, nie było bramy, gdyż rozłożenie ich uniemożliwiał wiatr. Meta została wyznaczona prowizorycznie, a pilnował jej przedstawiciel biura zawodów.

Dodatkowo w miejscu, gdzie sędziny zbierały dane od zawodników, było sporo lodu i rozpędzeni zawodnicy mogliby się mieć niepotrzebną „ślizgawkę”. Szybko posypano, więc to miejsce grubą warstwą piachu. Przy pojawiających się raz po raz podmuchach silnego wiatru, który powodował, że drzewa w Lesie Kabackim kłaniały się z szacunku przed grupą ponad 400 biegaczy, którzy zdecydowali się biec w tych zimowych warunkach, czekaliśmy na pierwszych zawodników.

W końcu pojawiły się dwie postacie, które toczyły sprinterski pojedynek. Jako pierwszy biegł Artur Jabłoński, a tuż za jego plecami Ukrainiec Henadz Verkhavodkin. Na twarzy Polaka malował się grymas zmęczenia, ale i rywal nie odpuszczał do ostatniego metra. Taka kolejność utrzymała się już do końca biegu. Po przekroczeniu mety Verkhavodkin miał wielkie pretensje do Jabłońskiego, że zabiegał mu drogę, rywalizował w niesportowy sposób. Złożył protest i dyskusja między zawodnikami przeniosła się z trasy na ceremonię wręczenia nagród.

Ostatecznie jednak rację przyznano Jabłońskiemu. – Startowało mi się lekko, więc prowadziłem od początku. Ciągle słyszałem człapanie za swoimi plecami, więc wiedziałem, że finisz nie będzie łatwy. Na czwartym kilometrze obejrzałem się i zobaczyłem, że rywal jest za mną 5 sekund. Później cały czas biegł mi „na plecach” – opowiadał na mecie zwycięzca.

– Taktycznie trzymałem wysoką szybkość, żeby stężenie kwasu mlekowego było na tym samym poziomie. Wiedziałem, że kolega, który „wiezie się” na moich plecach czeka na finisz. Razem biegliśmy 9,5 km i ostatnie 500 trzeba było mocno ruszyć. Faktycznie w jednym momencie miała miejsce nawet walka bark w bark i chyba to go zdenerwowało. Jednak nie było to jakieś brutalne zachowanie, czy zachowanie nie fair play. Po prostu tak czasem walka o lepsze miejsce wygląda. Inną sprawą, jest to, że było dużo przestrzeni, w której mógł mnie spokojnie wyprzedzić – ocenił Jabłoński. Trzecie miejsce zajął Sebastian Polak. 

Wśród Pań najlepsza okazała się Dominika Ulfik – Wiśniewska. Jedna z najlepszych biegaczek górskich w Polsce zawitała do stolicy z rodzinną wizytą. – Nie ma teraz zbyt dużo zawodów, więc postanowiliśmy przyjechać do Warszawy i przy okazji odwiedzić rodzinę. Lub odwrotnie – śmiała się na mecie dziewiąta zawodniczka MŚ w stylu anglosaskim Krynica-Zdrój 2013. – Trasa była bardzo przyjemna. W lesie nie czuć było tego silnego wiatru – podsumowała. Drugie miejsce zajęła, Anna Pławiak, która już zapowiada, że w przyszłym roku poprawi swoją lokatę. Trzecie miejsce przypadło Annie Fojt.

Po biegu na zawodników czekała herbata oraz ciepły posiłek. Mimo, że chłód dawał się we znaki, to zawodnicy gorąco dyskutowali na temat trasy. Odczucia były różne. Zwycięzca biegł w kolcach, czyli postawił już na opony zimowe. Iinni twierdzili, że w lesie nie było zbyt dużo śniegu i można było bieg pokonać w normalnym obuwiu. Tylko jeden z zawodników wracał utykając, nie było to jednak nic poważnego. Wiatr w lesie wcale nie okazał się tak silny jak na ulicach Warszawy.

– Nie spodziewałam się, że frekwencja tak dopisze – powiedziała po zawodach organizatorka Alina Sakwa. – Faktycznie Ksawery pokrzyżował nam trochę plany, bo musieliśmy zakończenie przenieść w inne miejsce niż planowaliśmy. Nie było na polanie: balonów, św. Mikołaja, muzyki. Nie mogliśmy niczego postawić, ze względu na bezpieczeństwo zawodników. Mieliśmy wcześniej przypadki, że namioty fruwały nam nawet przy lżejszym wietrze. Bardzo skromnie się to odbyło, ale ludzie dopisali – dodała organizatorka.

Najlepsi zawodnicy otrzymali puchary oraz nagrody rzeczowe. A także punkty do Ligi Festiwalu Biegowego w sezonie 2013/14. Będą mogli również pobiec, ze statusem VIP podczas Festiwalu Biegowego 2014 w Krynicy-Zdrój. Wszyscy uczestnicy Biegu Mikołajkowego otrzymali pamiątkowe medale.

Wyniki:

Mężczyźni
1. JABŁOŃSKI Artur
2. VERKHAVODKIN Henadz (UKR)
3. POLAK Sebastian

Kobiety
1.WIŚNIEWSKA ULFIK Dominika
2.PŁAWIAK Anna
3.FOJT Anna           

RZ

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce