W pogoni za gadem ? relacja Ambasadora Festiwalu Biegowego z IX Półmaratonu Jurajskiego

 

W pogoni za gadem ? relacja Ambasadora Festiwalu Biegowego z IX Półmaratonu Jurajskiego


Opublikowane w sob., 15/06/2013 - 14:39

W niedzielę 9 czerwca od rana można było zaobserwować w okolicy Rudawy wzmożony ruch śmiałków, którym nie straszne były zalane pola, gdzie zwykle mieścił się parking i żar z nieba  zwiastujący dużo pracy dla służb medycznych ? pisze Maciej Kramarczyk.

Biegowa impreza w tym miejscu ? Półmaraton Jurajski ? przebiegała jak co roku. Po starcie dzikie tłumy rozpoczęły walkę o miejsce w peletonie biegaczy. Zapewne w trosce o ducha fair play, ustawiona była przez nieznanych sprawców, zapewne kibiców, informacja o kontroli radarowej.

Na jednym z punktów z napojami w znanych wspinaczom skałkowym Bolechowicach, tuż przed oczekiwaną serią podbiegów, zauważyłem, jak co roku prawie tradycyjne, bo nie kakaowe pishingery lokalnej produkcji (dla osób które chodzą na dwór a nie na pole wyjaśniam, że chodzi o andruty). Niestety tak ciężko pracowałem nogami, że nie miałem czasu ich załadować.

Pot zalewający na podbiegu czoło nie pozwalał też podglądać co się dzieje w parku przy zabytkowym  XVII-wiecznym dworku w Karniowicach, którego właściciel, jeden ze ?stu? z listy znanego tygodnika, prawdopodobnie nie był wśród sponsorów biegu. Za to jak zwykle dopisali zagrzewający do boju kibice, w okolicy pobliskiego  osiedla mieszkaniowego z czasów Edwarda Gierka.

Temperatura i napięcie mięśni rosło z minuty na minuty, ale dzielni strażacy niczym wysłannicy niebios przygotowali kurtyny wodne. Wody mi nie brakowało, ale zauważyłem, że lokalni kibice niczym miłosierni Samarytanie wystawiali przed domy miednice i kubki z wodą. Szaleńczy zbieg w okolicach Będkowic zwiastował  powolne zbliżanie się do mety. Niestety po drodze niektórzy źle mierzyli siły na zamiary i na poboczu było kilku biegaczy w objęciach aniołów z służb ratowniczych.  Czułem,  że, jak to mówią biegacze ze wschodu, ?siewodnia życiówki nie budiet?.

Na mecie czekał medal w kształcie jurajskiego gada. Dla głodnych i spragnionych była grochówka i piwo. Po tradycyjnie długim oczekiwaniu na rozstrzgnięcie tzw. konkursu tłum rzucił się do swoich mniej lub bardziej wypasionych stalowych rumaków, a jeden szczęśliwy wrócił nową Dacią.

Jako centuś od urodzenia lubię ten bieg, nie tylko za malowniczą i niemonotonną trasę, sympatycznych kibiców, których jest proporcjonalnie więcej niż na innych biegach, ale również za relatywnie niewysokie wpisowe, zwłaszcza przy wczesnym opłaceniu.

Maciej Kramarczyk ? Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy

Polecamy również:


Cofnij
Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce