Ambasador zadowolony z 14. Maratonu Poznań. „Takiego dopingu jeszcze nie widziałem”

 

Ambasador zadowolony z 14. Maratonu Poznań. „Takiego dopingu jeszcze nie widziałem”


Opublikowane w czw., 17/10/2013 - 10:02

14. Poznań Maraton

- Do Poznania przyjechałem z Andrzejem w sobotę po południu. Pomysł na zorganizowanie biura zawodów, startu i mety na terenie MTP okazał się rewelacyjny, szczególnie dla gości spoza miasta, którzy mieli kilka kroków z dworca PKP. W poprzedniej edycji, w której brałem udział 2 lata temu, musieliśmy jechać do biura zawodów WOSiR i na start na Maltę, co było dość kłopotliwe – pisze w swoim podsumowaniu 14. Poznań Maratonu Jan Nartowski, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój.  

Tak więc bez kłopotu pobraliśmy pakiety startowe i poszliśmy zwiedzać targi, które w Poznaniu były naprawdę imponujące jak na warunki Polskie. Czyli bardzo rozległy teren i dużo wystawców. Później do wieczora trochę „połaziliśmy” po starówce chociaż wystraszył nas przelotny deszcz i zimno.

A od rana przygotowania do startu. Szykowanie strojów, śniadanie i dojście do miejsca startu. Małe zamieszanie w hotelu - najpierw nie było wiadomo, czy śniadanie jest w cenie, później w ogóle pani nie pamiętała, czy płaciliśmy za hotel. Cóż, ostatecznie był to 13 października…

Na start przybyliśmy z godzinnym wyprzedzaniem, Rozległy teren MPT pozwalał na wzorowe zorganizowanie szatni, przebieralni i depozytów oraz lokalizację ubikacji. Zapisanych było około 7500 biegaczy, z czego bieg ukończyło niecałe 5700, co jest kolejnym rekordem frekwencji w Poznaniu. Ja biegnę w krótkiej koszulce Festiwalu Biegowego, ale na ręce zakładam rękawiczki, gdyż przy tej temperaturze na pewno mi zmarzną, widzę, że inni poubierali się różnie, ale przeważnie trochę cieplej.

Wystartowaliśmy punktualnie o 9:00 po wspólnym, głośnym odliczaniu i odpaleniu przez organizatora fajerwerków. Pomimo obaw pogoda dobra, temperatura 12-14 stopnie Celsjusza i pełne zachmurzenie, ale bez opadów. Jezdnie cały czas mokre, gdyż w powietrzu wisi dość lepka wilgoć. Ja mam wrażenie lekkiej przyduchy.

Od razu na początku Andrzej przycisnął mocniej, a ja pobiegłem swoim tempem ok. 5:30/km. Początkowy tłok na trasie rozładował się po kilku kilometrach. Do półmetka było całkiem przyjemnie i minąłem go w czasie 1:50, co dawało nadzieje na przyzwoity wynik. Po drodze bufety co 5km, na pierwszym było duże zamieszanie: wolontariusze nie zdążyli ponalewać wody do kubków, później było już wzorowo. Od początku była woda i izotonik, banany i pomarańcze oraz cukier, a później także czekolada. Były też wanienki na wodę do chłodzenia się. Ja korzystałem jak zwykle z gąbki, gdyż nie było na tyle ciepło, aby się obficie polewać wodą.

14. Poznań Maraton

Trasa dość trudna, zakręty i trochę podbiegów i zbiegów głównie z estakad i wiaduktów. Nie każdemu to pasuje, na podbiegach musiałem trochę zwalniać i na pewno straciłem trochę siły. Na trasie dość gęsto stojący kibice i grające zespoły. Takiego dopingu jeszcze w Polsce nie widziałem, naprawdę kibicom należą się pochwały.

Do 30. km biegłem równym tempem. Na 30. km zjadłem czekoladę z bufetu. Nie wiem, czy mi zaszkodziła, dość że na 32. km zacząłem się nagle pocić i gwałtownie skoczyło mi tętno do 202bps. Oczywiście zaraz zwolniłem, ale dał o sobie znać żołądek. Musiałem przejść do marszu. Ledwo uspokoiłem tętno i zacząłem biec, znów skok tętna do 168 bps, więc znów marsz i tak w kółko aż do 36 km. Do tego pochmurne myśli, że trzeba będzie zejść z trasy itd. Jednym słowem prawdziwa ściana, z którą nie mogłem sobie nijak poradzić.

Dopiero po 36 km zaczynam pomału przechodzić do biegu, pomagają w tym kibice coraz głośniej dopingujący biegnących. Mijam 38. km i już wiem że dobiegnę, Później 40. i 41. km biegnie się coraz łatwiej, wreszcie czarodziejski 42. km, widać już bramki reklamowe i tę ostatnią, wymarzoną z czerwonym zegarem na szczycie. Finisz na ul. Głogowskiej pośród szpaleru wiwatujących kibiców. I piękny medal upamiętniający 200 lat zakładów Hipolita Cegielskiego.

Czas 4:13:32 i miejsce 3550/5678. Szkoda, że nie zmieściłem się w 4 godzinach, takie były moje początkowe założenia. Być może zbyt poważnie celebrowałem Octoberfest w Monachium kilka dni przed maratonem. Za to Andrzej utrzymał swój wysoki poziom z czasem 3:39.

Przechodzimy do szatni i depozytów, można raczyć się owocami i piwem, później dekoracje zwycięzców i losowanie samochodu Volvo. Niestety do domu wracamy pociągiem.

Ukończyłem kolejny maraton, dziesiąty w tym roku. Jestem raczej mało zmęczony, po kontuzji prawego kolana już nie ma śladu i to jest najważniejsze. Na razie nie planuję poważniejszych startów, postaram się wrócić do zawodów w grudniu.

Po biegu kilka miłych spotkań: Gabi i Rysio, który nieco mnie zawstydził, oświadczając, że przebiegł już 160 maratonów, Kinga i Janusz poznani w Cisnej i czytelnik moich wspominek biegowych oraz kilkoro starych maratońskich znajomych i przyjaciół.

Poznań oceniam bardzo dobrze. Kolejny rekord frekwencji, chociaż warszawskiego rekordu nie pobili. Wzorowa organizacja i przebieg maratonu, start z fajerwerkami, ładna techniczna koszulka i medal, rozległe zaplecze organizacyjne w centrum miasta, rozbudowane targi sportowe i wspaniali kibice. Polecam!

Jan Nartowski, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce