Tak wygląda badanie wydolności biegacza

 

Tak wygląda badanie wydolności biegacza


Opublikowane w wt., 03/12/2013 - 08:23

Grzegorz Soczomski z zaprzyjaźnionego z naszą redakcją portalu Biegamy we Wrocławiu (www.biegamy.wroclaw.pl) odwiedził klinikę SportsLab, gdzie pod czujnym okiem doktora Szczepana Wiechy – eksperta Forum Sport, Zdrowie, Pieniądze, poddał się badaniu wydolności swojego organizmu. Po co, jak i z jakim wynikiem? O tym już sam redaktor-biegacz.  

Grzegorz Soczomski: Badania wydolnościowe ze Sportslab

W tym roku bieganie może zapisać się w umysłach wielu Polaków jako sport niebezpieczny. Tragiczne wypadki podczas tegorocznych i zeszłorocznych biegów sprawiły, że zamiast o pasji, której poświęca się coraz więcej z nas, dowiadywaliśmy się o tym, co grozi nam podczas uprawiania sportu, jakie badania powinniśmy wykonywać zanim zaczniemy aktywne życie i czy takie podstawowe badania w ogóle mają sens. Medialny szum wokół biegania dość szybko ustąpił miejsca innym tematom, ale w środowisku wciąż wiele mówi się na temat różnych badań, które mogą sprawdzić nasze możliwości i predyspozycje do uprawiania sportu.

Jedną z form takich badań są badania wydolnościowe, które adresowane są przede wszystkim do uprawiających sporty wytrzymałościowe. W tym tekście postaram się wyjaśnić na czym takie badania polegają, co mówią nam o nas samych i kto przede wszystkim powinien się nimi zainteresować. Będę opierał się na własnym przykładzie, ponieważ dzięki firmie SPORTSLAB (http://sportslab.pl/) miałem okazję wziąć udział w takim badaniu. Zaczynamy!

Po pierwsze, na czym polegają badania wydolnościowe? Badania wydolnościowe mają kompleksowo określić aktualne możliwości naszego organizmu. W ich trakcie określa się m.in. progi metaboliczne i ich wartości maksymalne, dzięki czemu możemy wnioskować o obecnych i potencjalnych możliwościach naszego organizmu, a także ułożyć plan treningowy, który pozwoli nam poprawić parametry biegowe, na których najbardziej nam zależy.

Dzięki temu nasze plany treningowe staną się bardziej przemyślane i oparte na rzeczywistej wiedzy dotyczącej nas samych, a nie na schematach z gazet. Unikniemy przetrenowania, które jest częstym błędem zarówno wśród początkujących, jak i bardziej zaawansowanych biegaczy. Ponadto, jak dodają pracownicy SPORTSLAB: „W zależności od tego, z jaką intensywnością trenujemy i ile czasu zajmuje trening mamy do czynienia z usprawnianiem określonych mechanizmów naszego ciała. Dzięki badaniom dokładnie wiemy, jakie są zakresy intensywności treningu, jaka intensywność kształtuje wydolność, wytrzymałość czy wspomaga spalanie tkanki tłuszczowej. Nasz trening staje się świadomy, skuteczny i ukierunkowany na wyznaczony cel”.

Co badania mówią nam o nas samych? Oprócz wspomnianych powyżej danych, dostajemy szczegółowe informacje dotyczące naszej wydolności tlenowej. Przypomnę, że to właśnie tlen i zdolności organizmu do jego pochłaniania (VO2max) świadczą o predyspozycjach do sportów wytrzymałościowych i naszym aktualnym wytrenowaniu. Za jego sprawny transport odpowiada nasz układ krążeniowo-oddechowy. Okazuje się, że nasze mięśnie są w stanie zużywać większe ilości tlenu, niż jesteśmy w stanie przyjąć, stąd tak wielkie znaczenie ma sprawność tego układu.

Podczas badania wyznacza się tzw. VO2MAX, czyli nasz maksymalny pobór tlenu. Im wyższe wartości, tym większe możliwości pracy poniżej VO2MAX i potencjalnie większe tempo biegu przy mniejszym zmęczeniu. Dowiadujemy się przy jak intensywnym wysiłku przekraczamy nasz próg anaerobowy, czyli w którym momencie możliwości przemian tlenowych przestają być wystarczające, by zapewnić nam odpowiednią ilość energii i organizm zaczyna poszukiwać tej energii w procesach beztlenowych. Moment ten prowadzi do pojawienia się wielu konsekwencji, w tym zwiększenia ilości „produktów ubocznych” naszej przemiany materii jak mleczan i jony wodorowe. Dzięki odpowiedniemu badaniu można dokładnie wyznaczyć próg anaerobowy i wykorzystać te informacje przy planowaniu treningów.

Dla kogo są takie badania? Tu nie będzie niespodzianek – dla wszystkich. W przypadku sportowców zawodowych to nie ulega wątpliwości. Oni – w zależności od zasobności portfela własnego lub klubowego – mogą takie badania wykonywać nawet kilka razy w roku. Na koniec sezonu mogą sprawdzić, jak intensywne, długotrwałe obciążenie organizmu wpłynęło na jego formę. W trakcie przygotowań do zawodów mogą sprawdzać zasadność ćwiczenia z określonym planem treningowym, by ewentualnie ten plan skorygować.

W przypadku amatorów motywacja do podjęcia tego typu badania może być różna. Są wśród nad biegacze bardzo ambitni, którzy – choć nie trenują zawodowo – bardzo poważnie podchodzą do treningu i pragną wiedzieć jak najwięcej o sobie, swoich możliwościach i szansach ich poprawy. Badania wydolnościowe będą dla nich stanowić świetny fundament do ułożenia planu treningowego, dzięki któremu wyeliminują mankamenty w swoim biegu i poprawią wyniki.

Z kolei amatorzy, których nie interesuje wygrywanie zawodów, nie czują potrzeby rywalizacji i biegają przede wszystkim dla siebie, mogą potraktować badania wydolnościowe jako dokładną analizę naszego zdrowia. Wracając do początku tekstu – takie badania mogą powiedzieć więcej o naszej formie niż zwykłe EKG czy rozmowa z lekarzem sportowym. Dzięki nim możemy prowadzić nasze codzienne treningi na odpowiednim poziomie, bez zagrożenia kontuzjami. Ponadto takie badania dają szereg informacji dla tych, którzy dzięki bieganiu chcą po prostu schudnąć. Dzięki nim dowiemy się, przy jakiej intensywności rzeczywiście wykorzystujemy tłuszcz jako materiał energetyczny. Będzie to na pewno bardziej wartościowa informacja niż przybliżone wartości podawane w prasie i internecie.

Jak było w moim przypadku? Z teorii pora przejść do praktyki. Przed badaniami przeczytałem, że powinienem być zdrowy (nawet katar może przeszkodzić w określeniu dokładnych wyników) i wypoczęty. O ile z tym pierwszym nie było problemów, to punkt drugi był w moim przypadku mocno naciągany. Badania odbywały się w sobotę. W środę zrobiłem 12 km w parku z podbiegami, w czwartek prawie 20 km w górskich warunkach, w piątek był Bieg Rektora (5,8 km), na którym dałem z siebie wszystko. Mentalnie czułem się świetnie, ale nogi trochę na mnie narzekały. Niemniej z uśmiechem udałem się do siłowni, w której miały odbyć się badania. Przywitał mnie fizjolog sportowy, dr Szczepan Wiecha, założyciel SPORTSLAB. Dowiedziałem się pokrótce, na czym będzie polegało badanie i pozostało się tylko przebrać.

Zaczęliśmy od wagi. Podałem także swój wiek oraz wzrost. Kilka chwil zajęło specjalnej wadze wykazanie, że jestem wysportowany niczym Mitch ze Słonecznego Patrolu – wzrost 182 cm, waga 81,3 kg, 6,2% tkanki tłuszczowej. Przy okazji dowiedziałem się o spoczynkowym zapotrzebowaniu mojego organizmu na kalorie – to informacja ważna dla wszystkich, którzy chcą schudnąć (uspokajam – ja nie chcę). Następnie przeszliśmy do sedna – założyłem maskę i całą aparaturę, która zawisła na moich plecach i klatce piersiowej. Tempo początkowe w badaniu jest uzależnione od naszego poziomu wytrenowania. Nie ma sensu, by bardziej zaawansowany biegacz zaczynał od tempa 9-10 km/h, ani by początkujący leciał 10 km/h od samego startu. Prędkość wzrasta o 1 km/h co trzy minuty biegu. Test zazwyczaj trwa 15-25 minut – kończy się, gdy sam biegacz zadecyduje o jego zakończeniu (świadomie, padając ze zmęczenia). Dzięki temu dowiadujemy się o swoich rzeczywistych możliwościach, które mogą odbiegać od schematów (najczęściej zdarza się to w przypadku tętna maksymalnego, które schematycznie oblicza się jako 220-wiek).

W moim przypadku wszystko zajęło 22:35 minuty. Po badaniu – gdy dojdziemy już do siebie – pozostaje nam się nawodnić i wziąć prysznic. I teraz pora na najważniejsze – czekamy na analizę badań! Same wyniki badań w postaci wykresów czy setek liczb nie powiedzą nam wiele. Jak zaznaczają pracownicy SPORTSLAB: „absolutną koniecznością jest prawidłowa analiza wyników badań i opracowanie konkretnych wniosków, których wdrożenie umożliwi prawidłowy trening” – sami tego nie zrobimy.

Po około 3 dniach dostałem maila z pełną analizą wyników badania. Dr Szczepan Wiecha zamieścił tam także podstawowe informacje na temat tego, do których jednostek treningowych powinienem bardziej się przyłożyć i co mogłoby sprawić, bym poprawił wyniki. Dowiedziałem się na przykład, że w moim przypadku redukcja wagi mogłaby znacząco wpłynąć na osiągi. Nie będę jednak cytował całej analizy, bo niewiele Wam to powie. Są to informacje spersonalizowane i adekwatne wyłącznie wobec danego biegacza.

Podsumowując – szczerze polecam każdemu przeprowadzenie badań wydolnościowych. Więcej informacji na temat terminów pracy SPORTSLAB znajdziecie na stronie internetowej sportslab.pl oraz na Facebooku: https://www.facebook.com/sportslabpoland.

Dziękujemy firmie Sportslab za zaproszenie nas na darmowe badania. Jednocześnie informujemy, że nie mieli oni wpływu na treść artykułu.

Grzegorz Soczomski, Biegamy we Wrocławiu

Fot. www.biegamy.wroclaw.pl  

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce