Ze Spartathlonu na... pas startowy. Dla Franka [ZDJĘCIA]

 

Ze Spartathlonu na... pas startowy. Dla Franka [ZDJĘCIA]


Opublikowane w sob., 08/10/2016 - 22:52

Grupa ludzi dobrej woli połączyła siły, by pomóc choremu synkowi swoich przyjaciół. Tak w skrócie można opisać pomysł na zawody, które dziś rozegrano na terenie 32. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Łasku. Po trasie biegu Franek Run o długości 5 kilometrów prowadzącej po terenie jednostki, w tym po pasie startowym, pobiegło 363 zawodników.

Lekarze twierdzili, że Franek Wójcik bez przeszczepu wątroby nie dożyje 3 lat. Dziś chłopak ma 6 lat i udowadnia, że odpowiednie żywienie połączone z miłością i wiarą najbliższych może zdziałać cuda. Potrzebne są jednak środki na jego dalsze, bardzo drogie leczenie i zapewnienie jak najlepszej opieki przy czekającym go rodzinnym przeszczepie wątroby. Tata Frania jest strażakiem w bazie lotniczej i przedstawił pomysł dowództwu jednostki, które chętnie wspomogło organizację biegu. Koordynatorem biegu z ramienia 32 BLT został mjr Artur Bąk.

Wiszący w powietrzu deszcz łaskawie poczekał na zakończenie imprezy, a zimna jesienna pogoda okazała się doskonała na szybkie bieganie. Punkt jedenasta wystartowaliśmy sprzed hali sportowej Bazy, w której umieszczone było biuro zawodów. Trasa od początku prowadziła płaskimi jak stół asfaltowymi drogami na terenie jednostki, bez żadnych ostrych zakrętów. Bez kilometrowych znaczników, bez GPS-a złapałem swoje równe tempo. Nie liczyłem na żaden dobry wynik, no może poniżej 23 minut, bo trenuję ostatnio pod zupełnie inne rzeczy. Biegło mi się jednak dobrze i stopniowo wyprzedzałem coraz więcej współzawodników, którzy zbyt szybko rozpoczęli.

Tuż za półmetkiem wbiegliśmy na pas startowy. Długa prosta prawie po horyzont – niezły odlot! Blisko jej końca na wyświetlaczu świeciła się liczba 1000. Pewnie ilość metrów do końca pasa, ale ja optymistycznie wziąłem ją za odległość do mety... ale przecież nie, wtedy miałbym wynik bliski życiówki, a to nie jest możliwe.

Skręciliśmy z pasa, jeszcze kilka łagodnych zakrętów i zamknęliśmy pętlę do hali sportowej. Pobiegłem na tyle mocno, że sił zostało tylko na lekkie przyśpieszenie. Na kreskę wpadłem z czasem 22:47, czyli zgodnym z oczekiwaniami. Niedługo dowiedziałem się jednak, że trasa miała 5.2 km, więc do czasu na równą piątkę mogę sobie odjąć prawie minutę – z moją formą jest dużo lepiej, niż myślałem!

Zwyciężył Jarosław Glinkowski (17:51), który wyprzedził Arkadiusza Maruszewskiego (18:07) i Łukasza Kubiaka (18:12), a najszybszą z pań została Agata Matejczuk (21:21) przed Moniką Szczepaniak (21:50) i Małgorzatą Zabadeusz (22:11). Pełne wyniki można znaleźć TUTAJ.

Najszybszym dziewczynom stawanie na podium nie jest obce, choć szczególnie dla Agaty – naszej czołowej ultramaratonki i reprezentantki Polski w biegu 24-godzinnym – nie jest to typowy dystans i nie spodziewała się takiego sukcesu. Wyjątkowo szczęśliwa była Monika, której udało się stanąć na drugim stopniu podium w swoim rodzinnym Łasku.

Specjalnymi gośćmi zawodów byli Andrzej Radzikowski i Paweł Szynal, którzy niedawno powrócili ze Spartathlonu. Zaprzyjaźniony z organizatorami dzisiejszych zawodów Andrzej spełnił swoje marzenie i jako pierwszy Polak wygrał legendarny grecki ultramaraton. Dziś obaj panowie wystartowali rekreacyjnie, na rozruszanie nóg po morderczym wyzwaniu i dla szlachetnego celu. Wkrótce na naszym portalu wywiad z Andrzejem Radzikowskim o Spartathlonie i jego dalszych sportowych planach.

Jednym z największych bohaterów dzisiejszego biegu był Kamil Aleksejew, który ukończył bieg z protezą nogi. Jest on zawodnikiem drużyny fundacji Pierwszy Krok, złożonej z niepełnosprawnych biegaczy. Wcześniej spotkaliśmy go na Indoor Track Run oraz na niedawnym Triathlonie Stryków, gdzie Kamil pokonał dystans 1/4 Iron Man! Dziś przyciągnął go szlachetny cel biegu i nietypowe miejsce jego rozegrania. Jego celem na niedaleką przyszłość jest przebiegnięcie półmaratonu.

Po biegu uczestnicy mogli skorzystać z natrysków w hali sportowej i posilić się znakomitą wojskową grochówką i drożdżówkami. Żołnierze natomiast przygotowali dla chętnych dodatkowe atrakcje. Chętni mogli zrobić sobie zdjęcia z F-16 i innymi maszynami latającymi, a także sprawdzić się na wojskowym torze przeszkód, na którym piloci testują swoją sprawność. Najszybsi, podobnie jak zwycięzcy biegu, otrzymali nagrody od sponsorów. Festiwalowy reporter na zasiekach, belkach i ściankach też wstydu nie przyniósł, co widać na załączonych zdjęciach.

Jak nam opowiedziała główna organizatorka Agata Słysz, na pomysł biegu wpadła grupa przyjaciół trenujących krav magę – tata Franka Rafał Wójcik jest instruktorem tego systemu walki i jednocześnie strażakiem w 32 BLT. Ogromne koszty leczenia dziecka są dla rodziny nie do udźwignięcia, więc postanowili pomóc. Przy okazji wrześniowego zlotu kraverów w Warszawie zebrali już znaczną sumę. W dzisiejszych zawodach także cały zysk z wpisowego powyżej kosztów organizacji zostanie przeznaczony na leczenie Frania – dzielnego dzieciaka, który bardzo chce odzyskać pełnię zdrowia i uprawiać sport. Pani Agata bardzo podziękowała żołnierzom 32 BLT za udostępnienie bazy, poczęstunek i nadzór na torze przeszkód. Wyraziła także szczególną wdzięczność stowarzyszeniu Liver, pomagającemu dzieciom z chorobami układu pokarmowego, za udostępnienie konta fundacji bez pobierania żadnych opłat.

Franek Wójcik potrzebuje naszej pomocy. Datki na jego leczenie możemy przekazać w następujący sposób:

Darowizna na rzecz WÓJCIK FRANIO

RAIFFEISEN BANK nr konta 94 1750 0012 0000 0000 2068 7444

lub

PODARUJ 1% podatku dopisując nr KRS: 0000 124 837

Cel szczegółowy: WÓJCIK FRANIO

Więcej o Franku na stronie stowarzyszenia Liver: TUTAJ


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce