Szybko w Uniejowie. „Po maratonie forma się trzyma” [FOTO]

 

Szybko w Uniejowie. „Po maratonie forma się trzyma” [FOTO]


Opublikowane w pon., 19/10/2015 - 09:08

Wieloletnia uniejowska tradycja została złamana. Dziewiątej edycji Biegu do Gorących Źródeł nie towarzyszyła tym razem gorąca, słoneczna pogoda. Wręcz przeciwnie, październikowa niedziela była zimna i wilgotna. Przynajmniej deszcz litościwie przestał padać tuż przed biegiem. Zachowany został za to inny zwyczaj związany z tymi zawodami. Dźwięk tradycyjnego wystrzału ze startowej armaty rozniósł się z uniejowskiego rynku na odległość wielu kilometrów. A tych zawodnicy mieli do przebiegnięcia dokładnie dziesięć.

Trasa organizowanego przez klub Geotermia Uniejów biegu, podobnie jak w ostatnich dwóch latach, pokazywała wszystkie główne atrakcje miasta. Po starcie z rynku uczestnicy pobiegli widokowym mostem nad Wartą, następnie wzdłuż rzeki do Termy Lawendowej i po nawrotce obok głównego kompleksu termalnych basenów, by kładką obok XIV-wiecznego zamku znów przekroczyć Wartę. Biegacze obdarzeni wrażliwszym błędnikiem odczuwają na niej bujanie. Za kładką stawiający do pionu podbieg prowadził do centrum. Po długiej agrafce zawodnicy obiegali jeszcze stare śródmieście, by zawrócić do umieszczonej na rynku mety.

Rekordu frekwencji tym razem nie było, choć ilość zapisanych i możliwość zapisów do ostatniej chwili dawała na niego nadzieję. Mimo to, 1170 uczestników stawia ten bieg wśród największych w regionie łódzkim. Jeszcze na półmetku na prowadzeniu znajdowała się szóstka biegaczy, a wśród nich trójka Polaków, dwóch Ukraińców i Kenijczyk.

Grupka ta nieco się rozciągnęła na drugiej połowie dystansu. Ostatecznie zwyciężył przedstawiciel naszych wschodnich sąsiadów Oleksandr Matwijczuk (30:01), o sekundy pokonując niedawnego maratońskiego zwycięzcę z Poznania - Emila Dobrowolskiego (30:08) oraz swojego rodaka Rusłana Pecznikowa (30:12). O szybkości niedzielnego biegu świadczy to, że dwaj pierwsi pobili zeszłoroczny rekord trasy, a trzeci zawodnik go wyrównał! Równie zacięta była rywalizacja wśród pań.

Najszybszą z nich okazała się Ewa Jagielska (34:25, również rekord trasy), która nieznacznie pokonała Ukrainkę Julię Szmatenko (34:38) i Kenijkę Gladys Cheboi (34:55). Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

Emil Dobrowolski pobiegł z rozpędu po maratonie, jak sam stwierdził. - Taka jest magia maratonu, że potem forma się trzyma - powiedział. Do życiówki brakło mu kilkunastu sekund, czyli jak na tę trasę według niego niezły wynik. W Uniejowie wystartował po raz drugi, po czteroletniej przerwie. Tamta stara trasa była chyba szybsza, lecz teraz poprawił czas. W najbliższym czasie planuje Bieg Niepodległości w Goleniowie, a później po dwóch luźniejszych tygodniach ciężką treningową pracę do następnego sezonu.

Zdobywca 6. miejsca i najszybszy łodzianin, Tomasz Osmulski, był zadowolony z wyniku, choć do życiówki brakło mu dobre półtorej minuty - jest bowiem w trakcie roztrenowania. Trzymał się z czołową grupką do czwartego kilometra, po czym musiał nieznacznie odpuścić jej tempo poniżej 3 minut na km. Pogoda była według niego lekko kapryśna, ale i tak „szybsza” od tamtej zbyt ciepłej z zeszłego roku. W ciągu zimy wraz z trenerem planuje przygotować się na MP w przełajach, jednak ma chrapkę również na Halowe Mistrzostwa Polski.

Wyjątkową walecznością wykazały się łódzkie Szakale Bałut. Bardzo dobry wynik (35:06 i 19. miejsce) wybiegał Maurycy Oleksiewicz, krótko po swoim „życiówkowym” berlińskim maratonie. Kilka sekund za nim jego klubowi koledzy - Andrzej Pietrzak i Monika Kaczmarek - popisali się czymś, co zasługuje na miano finiszu roku. Andrzejowi najwyraźniej włączyła się męska ambicja, gdyż nie dał się dogonić koleżance, choć bramka odnotowała im ten sam czas (35:13). Goniąc go do ostatnich centymetrów przed metą, Monika osiągnęła wspaniały rekord życiowy.

Kilka minut później przybiegł Szakal Tomek Bedyk - totalnie bez formy, jak stwierdził. Pogoda przynajmniej była przyjemna - powiedział sam sobie na pocieszenie. W najbliższym czasie wraz z klubową ekipą planują maratoński start na Wyspach Zielonego Przylądka. - Raczej ekstremalny, po terenie pustynnym, jakieś takie dziwne rzeczy - cytując Tomka. Krótko mówiąc, następna wycieczka z cyklu „Szakale na końcu świata”.

„Prawie życiówkę” pobiegł Krzysiek Łaski (Biegiem po Piwo). Tydzień to trochę za mało na regenerację po poznańskim maratonie, inaczej by było te 15 sekund szybciej - stwierdził. Więcej go nie zawiozę - powiedział jego łódzki kolega Janusz Góral - podwożę go samochodem, a on mnie ogrywa na finiszu, dycha to jednak bezlitosny dystans... (był jednak jedno miejsce netto przed Krzyśkiem, choć z tym samym czasem - o czym wtedy nie wiedział). Nienawidzę dychy! - wtórowała mu wykończona w trupa Kasia Żbikowska-Jusis (naczelna Biegaczki.pl), której jednak te uczucia nie przeszkodziły zająć 3. miejsca w kategorii.

Bardzo zadowolony był świeżo upieczony ultras Marek Czubiński, który pobiegł w tydzień po ukończeniu Ultramaratonu Bieszczadzkiego. Ultra w górach to coś magicznego, nie da się tego z niczym porównać - powiedział - jednak dycha to zupełnie inny rodzaj zmęczenia. Miał nadzieję zawalczyć o podium w kategorii niepełnosprawnych - później okazało się, że jego plan się spełnił - Marek zajął 3. miejsce.

Serdeczna i gościnna atmosfera, dość szybka trasa i bogaty pakiet startowy z biletem wstępu na uniejowskie termy zachęcają do startu w Biegu do Gorących Źródeł. Całości dopełniają liczne i cenne nagrody losowane wśród uczestników. W przyszłym roku odbędzie się jego jubileuszowa 10. edycja. Słońce czy deszcz, na uniejowską dychę warto przyjechać.

Niebawem kolejne zdjęcia z Uniejowa.

Kamil Weinberg

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce