Srebrna Góra zdobyta? Ale i tak zapraszam

 

Srebrna Góra zdobyta? Ale i tak zapraszam


Opublikowane w pon., 18/05/2015 - 15:02

Bieg zorganizowany po raz pierwszy przez Polską Fundację Wychowania Fizycznego SILVER Run ze startem i metą w Twierdzy Srebrna Góra, wzniesionej w drugiej połowie XVIII wieku w Górach Bardzkich i nigdy nie zdobytej przez najeźdźców. Ale niesamowite widoki, wymagająca trasa oraz możliwość zwiedzania obiektu przez biegaczy i ich rodziny, a dodatkowo malownicza trasa i słoneczna pogoda... nie zawsze wystarczają. 

I niech nie usprawiedliwia organizatorów fakt, że to pierwsza tego typu impreza. Zarówno Fundacja jak i firma e-Gepard obsługująca start, mają przecież na swoim koncie wiele sportowych projektów – przypomina Janusz Milczarek, Ambasador Festiwalu Biegów.

A zaczęło się już na dole, na parkingach. A tam wielu zdezorientowanych biegaczy. Wjeżdżając do fortu położonego po drugiej stronie drogi nie wiedzieli gdzie znajduje się biuro biegu.

Po odnalezieniu właściwego okazało się, że firma obsługująca imprezę spóźnia się. Czekamy tylko na chipy startowe, ponieważ numery nie zostały wydrukowane (podobno brak... sterowników do drukarki).

Po przybyciu firmy, znów lekki chaos. O godzinie 10:30 zaczęto wydawać chipy na godzinę dwunastą. Półmaratończycy - start o 11:00 - czekają w kolejce. Po interwencji zaczęto wydawać i dla tej grupy. Byłem w niej i ja.

Kilka minut przed startem kolejny komunikat - przesunięcie o pół godziny z powodu braku mat startowych.

Wreszcie coś się dzieje, bo zniecierpliwienie na twarzach biegaczy wyraźnie widoczne. Start!

Ruszamy w dziesięcioosobowych grupach z powodu bardzo wąskiego pierwszego odcinka trasy - bezpieczeństwo najważniejsze. I faktycznie, pierwszy kilometr biegniemy bardzo wąską ścieżką. Zostawiamy fort po swojej prawej stronie. Później jest już szeroko, widokowo i mocno pagórkowato z podbiegiem na dziewiątym kilometrze, którego trzeba było pokonać pieszo - to było strome wejście pod górę.

Trasa dobrze oznaczona biało-czerwonymi taśmami, na 6. i 12. kilometrze woda i banany, a na mecie makaron z sosem i woda mineralna.

Podczas biegu dało się zauważyć, że nasze gps-y jakoś dziwnie „skracają” trasę, oznaczoną przecież co jeden kilometr. Na mecie okazało się, że zarówno trasa 12 jak i 21 km jest o około 20% krótsza, niż wynikało to z regulaminu zawodów. Nikt z organizatorów tego nie skomentował... A szkoda.

Ogłoszono koniec biegu - dekoracje czas zacząć.

Wśród pań na dystansie 21 km (de facto około 17 km) wygrywa Katarzyna Cygan, a wśród panów Piotr Hercog. Natomiast na dystansie 12 km (ok. 10 km) odpowiednio Małgorzata Łabuz i Marek Alchimowicz. Wchodzą na podium kolejni dekorowani a tu niespodzianka - na metę wbiegają ostatni zawodnicy... Witamy ich brawami - to Karolina Pochodyła i Tomasz Konieczko. Brawo!

I chociaż wielu biegaczy tłumaczyło organizatorów, że to pierwszy bieg i jeszcze się uczą, to tak naprawdę byliśmy lekko zażenowani. Nie chcę tutaj być surowym sędzią. Mam nadzieję, że organizatorzy nie poczują się urażeni moimi uwagami.

Na koniec kilka słów podziękowań, losowanie symbolicznych upominków oraz zaproszenie na kolejną edycję. Dodatkową atrakcją były strzały z armaty i przepiękne stroje z epoki, w które ubrani byli przewodnicy.

Srebrny bieg na srebrny medal - może to trochę za dużo. Ale ja zapraszam na kolejną edycję. Bieg ma szansę stać się imprezą rodzinną i klimatyczną a jeśli organizatorzy przeanalizują niedociągnięcia - będzie dobrze. I za rok pojawimy się znów na malowniczej, tym razem już o odpowiedniej długości, trasie.

Zapraszam.

Janusz Milczarek, Ambasador Festiwalu Biegów

Polecamy również:


Cofnij
Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce