Runmageddon Hardcore: Nawet kra im nie straszna

 

Runmageddon Hardcore: Nawet kra im nie straszna


Opublikowane w ndz., 30/11/2014 - 19:18

Potrzebne coś więcej

Ci, którzy dotarli na metę, bez względu na swój czas czuli się jak zwycięzcy.

– Było zimno, to przyznam szczerze. Nogi mam prawie zamarznięte, ale jest fajnie i czuć adrenalinę. Satysfakcja jest zaje... duża (śmiech). Wcześniej startowałem w Runmageddonie w Sopocie na 12 kilometrów. Wtedy jednak było słońce, ciepło czyli zupełnie inna bajka – powiedział Michał z Warszawy. – Do zawodów przygotowywałem się tylko biegając, ale teraz wiem, że przydałoby się coś więcej. Oprócz warunków pogodowych, najtrudniejsze były bloczki, które trzeba było nieść przez kilometr. One też były lodowate i ręce grabiały – wyjaśniał.

Z premedytacją

Również organizatorzy imprezę uważają za udaną. Hardcore był zwieńczeniem udanego sezonu dla Runmageddonu. – To co zrobiliśmy jest sporym osiągnięciem. Wprowadziliśmy nowy „brand”, wymyślając go wcześniej. Po czterech imprezach ta marka jest w pełni znana. O ile przed pierwszym biegiem było trudno kontaktować się z mediami, tak teraz na trasie mamy wszystkie największe telewizje, radia i portale. Jest to piękne – skonstatował Jaro Bieniecki, sprawca całego zamieszania. Podkreślił, że najważniejsi w całej zabawie wciąż pozostają uczestnicy.

– Mijają nas zawodnicy i ich miny są bezcenne. Widać że to jest bezcenna satysfakcja. To nie jest kolejny bieg uliczny, tylko zupełnie inne doznania. Ludzie chcieli coś tu przeżyć i to dostali. Na trasie co 300 metrów była jakaś przeszkoda, bo W tej imprezie chodzi właśnie o to by, przestrzeni między przeszkodami było jak najmniej. Ma być to non stop tor przeszkód – wskazywał Bieniecki.

– Ustawiliśmy trasę tak, żeby na początku zawodnicy mieli mokre nogi, a od 5 km mokre tyłki. Wraz z dalszą częścią trasy miało być jeszcze ciężej. Trzy przeszkody miały sprawić najwięcej trudności – skośna ściana, która ma łańcuchy ale zostały one skrócone o połowę, basen był hitem tej imprezy i wpadanie do przerębla wyrąbanego w lodzie prowadzonego całą szerokością trasy to przeżycie niecodzienne. Myślę że ludzie przeklinali nas wskakując do tej wody ale po wszystkim dziękują nam, że mogli to przeżyć. Trzecia rzecz to bloczek 15 kilogramowy, który trzeba przenieść na dystansie 1 kilometra. Sam to nosiłem i wiem że trzeba się przy tym napracować – opisywał z premedytacją organizator.

And the winners.. are!

Imprezę ukończyło 500 osób. Zwycięzcą okazał się Przemysław Głoskowski, który finiszował z czasem 1 godzina, 54 minuty i 12 sekund. Wyprzedził Zbigniewa Kaszewskiego (2:00:03) oraz Piotra Prusaka (02:07:09).

Wśród kobiet najlepsza okazała się Paulina Kamieniecka, która osiągnęła czas 2 godziny 22 minuty i 39 sekund. Druga była Magdalena Szulc (02:36:52), a trzecia Paulina Łambucka (02:37:22).

Klasyfikację drużynową zwyciężył Boot Camp Polska.

Pełne wyniki w naszym KALENDARZU IMPREZ.

RZ

Polecamy również:


Cofnij
Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce