„Polska, dobra robota!” w Madrid Maraton [ZDJĘCIA]

 

„Polska, dobra robota!” w Madrid Maraton [ZDJĘCIA]


Opublikowane w pt., 08/05/2015 - 12:14

Wbrew nazwie maratonu na trasie nie widać zespołów muzycznych. Co kilka kilometrów stoi jakaś kapela na scenie, ale jest ich nie więcej niż na dużych maratonach w Polsce. Może to wina marnej pogody.

W bufetach pojawiają się pomarańcze, banany i żele. Ja z tego nie korzystam, nadal nic nie piję, delikatnie się chłodzę moją prywatną gąbką. Zaliczamy kilka podbiegów, nie są zbyt ostre ani długie ale w czasie maratonu to zawsze jest utrudnienie. W sumie na całej trasie zliczyłem łącznie 5 podbiegów.

Po 2 godzinach, gdzieś na połówce maratonu, zaczyna padać mocniej, miejscami leje jak z cebra. Do 30. kilometra biegnę całkiem lekko ale z niepokojem śledzę reakcje organizmu czekając na ścianę.

Do 35. kilometra trasa kluczy po Madrycie, to w lewo to w prawo. Na ulicach coraz większe kałuże - już nie próbuję ich omijać, czasem wpadam w wodę powyżej cholewki buta, przez moment ten robi się ciężki i nieprzyjemnie zimny, ale po chwili woda zostaje wyciśnięta.

Czuję już lekki kryzys, nie próbuję już cisnąć, ale ciągle biegnę. ,Tempo powyżej 6 min./km. Jest dość chłodno. Cały czas nic nie piję, ale pomimo ulewy chłodzę się coraz intensywniej, gąbka już nie wystarczy - muszę polewać się z butelki.

Na 37. kiloemtrze wbiegamy znów w Passeo del Prado, z której startowaliśmy. Za muzeum Prado jest park, w którym będziemy finiszować. Czuję metę, to dodaje siły. Lekko przyspieszam, podkręcam tempo trochę poniżej 6min./km. Po dwóch kilometrach skręcamy w prawo i jeszcze raz w prawo. 40 km za nami. Przed nami już prosta, szeroka aleja parkowa Passeo Fernan Nunez z finiszem na końcu.

Wyciągam z zakamarków spodenek polską flagę. Te ostatnie dwa kilometry biegnę z rękami w górze wzbudzając aplauz kibiców. Pomimo ulewy krzyk jest niesamowity, chyba do tej pory czegoś takiego nie widziałem. Przed samą metą czaka w deszczu nasza wycieczka głośno mnie dopingując. Spiker widząc polską flagę krzyczy „Brawo Polska”. Wpadam na metę .

Czas 3:58:52, miejsce 6076/12052.

Początkowe założenia udało się więc wykonać. Janusz przybiega kilka minut po mnie. Zrobiliśmy co należało. Na mecie częstują nas pomarańczami, bananami i wodą, dość długo wychodzimy ze strefy mety prowadzeni barierkami ochronnymi. Wracamy do hotelu na piechotę. Jest tak zimno, że cały się trzęsę. A wieczorem poprawa pogody, więc wychodzimy na miasto w koszulce maratonu, obwieszeni medalami. W tłumie łatwo rozpoznać osoby, które biegły po medale. Wylewnie się z nimi pozdrawiamy wymieniając krótkie uwagi.

W poniedziałek powrót do domu via Bruksela.

Kolejny zagraniczny maraton zaliczony. Wspaniała gorąca atmosfera, pogoda do biegania dobra, dla kibiców nieco gorsza. Trasa dość trudna, kręta z kilkoma podbiegami, miejscami bardzo wąska. Organizacja bez zarzutu, chociaż nie mogliśmy znaleźć szatni i depozytów to zapewne gdzieś były. No i fantastyczni kibice!

Jan Nartowski, Ambasador Festiwalu Biegów  

Polecamy również:


Cofnij
Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce