Maraton w Amsterdamie: Nie tak miało być

 

Maraton w Amsterdamie: Nie tak miało być


Opublikowane w pon., 20/10/2014 - 11:01

Na trasie maratonu w Amsterdamie nic nie poszło zgodnie z oczekiwaniami organizatorów.

Przede wszystkim nie padł rekord trasy. Wygrał wprawdzie Kenijczyk, ale nie ten, który wygrywał tu trzy lata z rzędu.

Niesprzyjająca była też pogoda. Zupełnie nietypowo dla Holandii biegacze zmagali się jednocześnie ze słońcem, temperaturą 19oC, wilgotnością na poziomie 90% i silnymi podmuchami wiatru. Takie warunki zupełnie nie odpowiadały Wilsonowi Chebetowi, który jest rekordzistą trasy i jej trzykrotnym zwycięzcą.

Kilka dni przed startem zapowiadał, że do Amsterdamu jedzie po czwarte zwycięstwo. Rzeczywiście do mniej więcej 30. kilometra znajdował się w 20-osobowej grupie prowadzącej. Niestety kilka kilometrów później stracił kontakt z tą grupą i nie dobiegł do mety.

Bohaterem dnia został inny Kenijczyk Bernard Kipyego. Był to jego jedenasty maraton. Wcześniej stawał już na podium w Paryżu, Bostonie, Tokyo i Chicago, ale Amsterdam okazał jego pierwszym zwycięstwem w maratonie tej rangi. Jemu też nie służyły warunki pogodowe. Bezpośrednio przed startem zastrzegał, że trzeba będzie pobiec ostrożnie. Był jednak w dobrej formie i linię mety przekroczył po 2 godzinach, 6 minutach i 22 sekundach i pomimo warunków, poprawił swój rekord życiowy. Poprzedni, osiągnięty w Chicago w 2011 r., był o 7 sekund gorszy.

Wśród pań z czasem 2:28:35 zwyciężyła Betelhem Moges. Jej czas mocno odstawał od jej życiówki i nie zadowolił organizatorów. Etiopka jednak na pytania o gorszy rezultat odpowiadała krótko: - Nie mogłam pobiec lepiej przy takiej pogodzie.

We wszystkich biegach związanych z maratonem wzięło udział 44 000 biegaczy, w samym maratonie wystartowało 16 000 zawodników. Wśród nich było około 200 Polaków. Najwyżej sklasyfikowany został Jakub Szymankiewicz z Wronek. Zajął 79. miejsce z czasem 2:41:30. O swoim starcie Jakub napisał na Facebooku:

„Mój maraton zakończył się na 33. kilometrze, na którym zdecydowałem o zejściu z trasy i poczekaniu na samochód, który mnie podrzuci na stadion. Takowego sie nie doczekałem i po 5 minutach postanowiłem jednak biec dalej, ale tylko dla zabawy, z uśmiechem od ucha do ucha, spokojnie, wolno (ok. 4:10/km) Przybijałem piątki, pozowałem do zdjęć, wysyłałem buziaki dziewczynom...bo co mi pozostało Wyszło z tego długie wybieganie”.

IB

fot. facebook TCS Amsterdam Marathon

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce