Łódź: Szakale biegają watahą. "(...) w trupa!" [ZDJĘCIA]

 

Łódź: Szakale biegają watahą. "(...) w trupa!" [ZDJĘCIA]


Opublikowane w pon., 06/07/2015 - 10:13

Jak przystało zwierzakom biegającym watahą, łódzkie Szakale Bałut specjalizują się w biegach sztafetowych. Organizują dwie tego rodzaju imprezy w ciągu lata. Jedną z nich jest Sztafetowy Maraton Szakala wokół jednego ze stawów w Arturówku. Jego piąta edycja miała miejsce w gorącą i słoneczną niedzielę 5 lipca. Biegają Szakale nawet w upale - chciałoby się podsumować.

Relacja Kamila Weinberga

Leśna pętelka wokół stawu ma długość dokładnie 1 kilometra. Aby dystans był maratoński, każdy członek siedmioosobowej drużyny (mającej w składzie przynajmniej dwie kobiety) musi ją pokonać sześciokrotnie. Zawody te można więc nazwać powtórzeniowym treningiem kilometrówek bieganych na maksa. W ten najgorętszy dotychczas dzień roku wykończeni uczestnicy używali jednak mniej wyszukanych określeń, czasem nie nadających się do zacytowania.

W tym roku żadna z moich nieformalnych drużyn (Biegampolodzi.pl i Biegiem po Piwo) nie wystawiła składu, więc nie planowałem udziału. Dzień wcześniej wracając z parkrunu odebrałem jednak telefon od rzeźnickiego partnera Krzyśka z pytaniem, czy nie przyłączylibyśmy się do zaprzyjaźnionej grupy z Aleksandrowa Łódzkiego, startującej po raz pierwszy jako zarejestrowany klub sportowy Aleksandrowska Grupa Biegowa Torfy. Występ znajomych stał pod znakiem zapytania, więc nie można było odmówić. „Torfy Biegają po Piwo” - zaproponowałem nazwę naszej sztafety, lecz na jej zmianę było już za późno.

O 10:30 nasza aleksandrowsko-łódzka siódemka stanęła więc na starcie jako jedna z 37 drużyn. Pierwsze okrążenie zaliczył szybkobiegacz Andrzej w nieco ponad 3:30. Po nim ruszyła Tatiana, od której odebrałem pałeczkę na trzeciej zmianie. Początek lekko pod górę, po szybkim starcie postawiło mnie do pionu, ale nie odpuściłem. Końcówka po asfalcie w dół, można było puścić nogi. Mała ścianka pod górę do wzięcia z rozpędu. Szalony zbieg chodnikiem do mostku przez progi - uwaga, nie wybić sobie zębów! Ostatni zakręt i strefa zmian, przekazałem pałeczkę Ewie. Czas około 3:55, nie jest źle, samo ukształtowanie trasy dokłada z 15 sekund, nie mówiąc o sięgającej 34 stopni temperaturze. Naszą szychtę kończyli Krzysiek, Konrad i drugi z naszych pędziwiatrów - Darek.

Jeszcze zdyszany po swojej zmianie, wpadłem na niedawnego zwycięzcę ExTERMynatora, Krzyśka Krygiera. Tym razem nie w rodzimych barwach Geotermii Uniejów, lecz pod firmowym szyldem Magellana, zwerbowany do drużyny przez kolegów z pracy. Doskonały trening szybkościowy - powiedział. Taki start pasował mu pod najbliższe plany - ma zamiar się "skrócić" i zrobić dobre wyniki na 3 i 5 km, przed jesiennymi występami na dychę.

Po wypruciu się na pierwszym kółku, drugie i trzecie zgodnie z przewidywaniami poszły mi nieco wolniej, w 4:00-4:05. Nieco nas zmartwiła kontuzja Darka, który naciągnął dwugłowy uda. Zmroził bolące miejsce chłodzącym sprejem i twardo postanowił biegać dalej. Po trzech kolejkach awansowaliśmy o jedno miejsce na 19. pozycję.

W namiocie obok strefy zmian stał trener Ryszard Goszczyński i instruował swoich zawodników, by zachowali siły na ostatnie okrążenia. Jego drużyna Rysioteam startowała tu już trzeci raz i ponownie wystawiła trzy sztafety. Najszybsza z nich broniła trzeciego miejsca sprzed roku. Uprzedzając fakty - sztuka ta im się powiodła. Dobrym duchem Rysioteamu był Robert "Badyl" Sobczak, który głośnym bojowym okrzykiem kończył każdą zmianę i zagrzewał do walki towarzyszy z drużyny.

Czwartą i piątą pętlę biegło mi się najciężej, ale bezpośrednie ściganie z rywalami powodowało znaczące przyśpieszenie. Oba razy wygrałem sprinterskie finisze, co zaowocowało czasami poniżej 4 minut. Wśród schodzących ze strefy spotkałem prezesa Szakali Bałut Maćka Rakowskiego. Super impreza - wysapał, ledwo stojąc na nogach - tylko tu można przeżyć śmierć kliniczną sześć razy w ciągu jednego dnia. Jestem po operacji nogi - dodał - ale czego się nie robi dla takiej drużyny! Po chwili odpoczynku powrócił do swojej drugiej dzisiejszej roli, czyli konferansjera zawodów. Warto dodać, że Sztafetowy Maraton jest pomysłem Maćka. Korzystając z okazji, prezes zaprosił na pozostałe klubowe imprezy - październikowy Półmaraton Szakala oraz już wkrótce sierpniową nocną górską sztafetę Wycie Szakala o Północy (w Łodzi też są góry!). Niestety odmówił zawycia w konferansjerską tubę. To dopiero 7 sierpnia - powiedział.

Ostatnie kółko w trupa! - zachęciłem drużynę przed wyruszeniem na ostatnią zmianę. Wyszła mi najszybciej, według prowizorycznego pomiaru 3:53, a więc średnia sporo poniżej 4 minut! Wszyscy daliśmy z siebie maksa i utrzymaliśmy 19. miejsce, równo w połowie stawki, schodząc poniżej 2h50. Marzeniem byłoby zrobić taki wynik w indywidualnym maratonie... Zwycięstwo w dzisiejszej sztafecie odniosła Akademia Biegacza Salos Wodna (2:17:09), wyprzedzając Oshin Team (2:19:38) i Rysioteam I (2:25:48). Pełne wyniki - TUTAJ.

Szakalowa sztafeta maratońska jest niesamowitą okazją do integracji biegowego środowiska, ostrej rywalizacji do ostatniego okrążenia, a także - co chyba najważniejsze - wspaniałej sportowej zabawy. Już nie możemy się doczekać sierpniowej nocnej sztafety!

Kamil Weinberg

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce