Jaro Bieniecki: Pokonałem Runmageddon Hardcore!

 

Jaro Bieniecki: Pokonałem Runmageddon Hardcore!


Opublikowane w sob., 29/11/2014 - 12:26

Las, gałęzie, robi się ciemno, ale co tam. Wyciągam telefon (Marek dał mi taką świetną, nieprzemakalną saszetkę – będę z niej wyciągał na trasie telefon jeszcze kilkanaście razy.

- Bartek, załatw mi czołówkę do strefy SPA, bo inaczej się zabiję na ruinach!

Nie muszę czekać na odpowiedź, bo przecież wiadomo, że Bartek coś wymyśli 

Opuszczony domek jeszcze nieoznaczony, więc wskakuje oknem, wyskakuje drugim i biegnę do okopów.

-Co, k…a!?

Miała być woda po kostki a jest pod korek, notuję w pamięci, że trasę trzeba będzie puścić w poprzek, bo nie zakładaliśmy moczenia barków…

No i teraz ten wstydliwy moment – basen tym razem trzeba zrobić trzykrotnie, ale jutro dopiero mamy spuścić wodę do oczekiwanego poziomu. Mam w nogach 8km, przede mną jeszcze 13 i nie chcę kompletnie mokrych ciuchów. Trudno, nie pływam. Zawodnicy będą, ale przecież będą mieli płycej…

Za chwilę wanna, zasieki i potem ruiny. Już wiem, że po ciemku, bo Mordeczka dowiezie czołówkę dopiero na tor treningowy, czyli czeka mnie ze 2-3km po ciemku w lesie. Super, przecież dam radę, „kto, jak nie ja!?” i takie tam akcje automotywacyjne 

Betonowy mur. W lesie!? No tak, Marek opowiadał planując trasę, że będzie. Hop na górę! Aaaa, tu była lina? OK, będziecie mieli łatwiej i będziecie coś widzieć! Chociaż nie jest tak źle w tym lesie. Światła miasta mnie ratują, ale już idę albo truchtam a nie biegnę. Taki nieprzewidziany odpoczynek.

Skarpa w dół, skarpa w górę, skarpa w dół, skarpa w górę – już nie mam wątpliwości, że na tym odcinku trasę wyznaczał Dzik. Da się poznać ten styl…

- I jak ja mam przejść przez strumień po tym drzewie!? Eeeee… może przytrzymam się tej gałęzi, jeśli nie pęknie? No to działamy! Trzeszczy ale wytrzymała, Wy od połowy pierwszej serii będziecie wchodzić do wody po drodze, bo na pewno długo nie wytrzyma…

Las, krzaki, liście, gałęzie…

- dobrze, że już niedługo czeka Arek z czołówką!

Okazuje się, że nie tylko z czołówką, ale i z uroczą dziennikarką. Wywiad teraz, na trasie? „Trudno, co zrobić?”, jakby powiedział Boguś. (Bogus jest liderem strefy z przeszkodą mentalną i jakoś do niego pasuje akurat to utrudnienie. Sami zobaczycie!

No nic, umawiamy się jednak na wywiad za dwie godziny, jak już skończę i się wykąpię. W międzyczasie Magda z Polskiego Radia może przemaglować Marka, w końcu to on jest szefem imprezy a ja tylko prezesem. No dobra, trochę mu pomagam.

Rampa, ścieżka, jakiś budynek górą (dobry!), znowu gałęzie, sterta liści i już wpadam na tor treningowy. Wiem, że nie zdążę ściągnąć trylinek na trasę, ale jak poproszę, Arek na pewno chętnie podwiezie mi bloczek betonowy do noszenia za 2km. Pewnie jeszcze przyjedzie z Kingą, która mi dołoży jakiś sarkastyczny tekst – już się cieszę! Oczywiście, że tak było!

Zdążył idealnie, a ja po drodze uniknąłem  kilku przejść pod siatką, które czekają uczestników, bo rozkładamy je jutro. Wychodzi na to, że ominęło mnie kilka przeszkód, ale akurat mam szansę nadrobić – uczestnicy będą mieli do pokonania 800 metrów z tym 15-kilowym bloczkiem a ja dostałem go w miejscu, z którego mogę łatwo wydłużyć sobie pętlę z obciążeniem.

Polecamy również:


Cofnij
Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce