2. Marriott Everest Run dla Roberta Michalskiego [FOTO]

 

2. Marriott Everest Run dla Roberta Michalskiego [FOTO]


Opublikowane w sob., 06/02/2016 - 16:22


Niedziela 7 lutego, godz. 9:00 

Robert Michalski zdobył hotel Marriott 104 razy. Uzyskał wysokość 14 196 metrów i …nikogo tym nie zaskoczył. Wolontariusze i organizatorzy od początku imprezy upatrywali w nim faworyta.

- On jest jak maszyna. Może nie będzie najszybszy, ale na pewno wejdzie najwięcej razy - mówili nam wolontariusze tuż po starcie drugiej edycji imprezy.

Robert oczekiwań nie zawiódł, ale nie zawsze było łatwo. Późnym wieczorem zanosiło się na kryzys.

- W nocy był dramat. Po 65. wejściu szedłem już na rzęsach. Na szczęście później coś się odblokowało. Zrobiłem więcej przerw i jakoś to szło. A rano trzymała już tylko świadomość, że to się zaraz skończy - powiedział nam zwycięzca, który na co dzień trenuje do maratonów na Agrykoli i tam buduje swoją siłę.

- Nic szczególnego nie robię. Po prostu dużo trenuję, a na Agrykoli najlepiej wykuwa się siłę. To się przekłada na schody - dodał Robert.

O poranku ze schodami zmagało się jeszcze ponad 20 osób. Nie każdy celował w Mont Everest. Debiutant, Ivo Vuco wszedł nieco niżej.

- Chodzenia po górach nie da się porównać ze schodami. Na schodach jest ciężej. Wystartowałem w tym biegu, bo coś zupełnie innego. Taka odskocznia od asfaltu i lasu. Wszedłem na wysokość Elbrusa i wystarczy, jak na pierwszy raz - zadeklarował Ivo.

Niżej dotarł także Andrzej, który przyjechał z Gdańska i postawił utrudnić sobie zadanie dodatkowym ciężarem.

- Przecież po górach chodzi się z plecakiem, prawda? Więc ja tak się po tych schodach wspinałem. Byłem gotowy zakończyć zmagania nieco wcześniej, ale gdy zobaczyłem, że do 7000m brakuje mi jednego wejścia, odzyskałem motywację.

Oprócz zawodników, którzy realizowali projekt „najwięcej wejść w 24 godziny”, byli też zawodnicy, których celem było 65 wejść. Dokładnie tyle, ile odpowiadało wysokości Mount Everestu.

- Teraz to już nie mogłabym przestać. Już tylko jedno wejście dzieli mnie od 65 razy - mówiła Agnes, chwilę przed końcem imprezy.

- Dla mnie również Everest będzie ukoronowaniem całego, tego wysiłku. Teraz to już musi się udać. Zostało dość czasu, nawet gdybym miał się czołgać - mówił Jurek, któremu także do końca brakowało jeszcze jednego wejścia.

I on i Agnes dopięli swego. Udało się również Marcinowi, który wieczorem, mówił nam, że będzie zadowolony, gdy wejdzie 37 razy. Na mecie miał powody do radości. Wszedł 65 razy.

Gratulujemy zwycięzcy i wszystkim uczestnikom!

KONIEC! Po zawodach!A oto on! Mistrz Robert Michalski! Nowy rekord Marriott Everest Run to 104 wejścia, co odpowiada...

Posted by Everest Run on 7 luty 2016


Sobota 6 lutego, godz. 20:00

Po 11 godzinach biegania po schodach warszawski hotel Marriott opustoszał. Stawka się rozciągnęła. Więcej osób korzysta z przerw, masażu, regeneracji. Biegacze strategicznie planują zbliżającą się noc.

- To kwestia doświadczenia. Od razu widać, kto brał udział w zeszłym roku. Ci zawodnicy wiedzieli, czego się spodziewać i lepiej się przygotowali pod względem logistyki- powiedziała nam jedna z wolontariuszek, która zwoziła zawodników windą na start kolejnego wejścia.

Większość zawodników późnym wieczorem zbliżała się już do wysokości Mont Blanc. Inni mieli przed sobą Aconcaguę. Niewielu na tym etapie zdecydowało się zakończyć zmagania z 24-godzinnym Everest Run, a jeśli już, była to rezygnacja zgodna z planem

- Chciałem zdobyć Rysy. Byłem ciekawy, jak to będzie na schodach. Właśnie osiągnąłem zaplanowaną wysokość i mogę zakończyć imprezę- poinformował nas zmęczony i szczęśliwy jednocześnie Leon.

Przed nocnym bieganiem po schodach wysokość Everestu nie jest już taka pewna, jak była o poranku. Wśród leżących, siedzących, próbujących rozmasować sztywne mięśnie częściej już słychać, o osiągnięciu wyższego szczytu niż przed rokiem.

- Za chwilę będę miała zaliczoną  wysokość dokładnie taką samą, jak przed rokiem. Wtedy był Mount Blanc. Teraz chciałabym więcej. Jeszcze mam zapas. Zrobiłam przerwę na obiad i mam nadzieję, że będzie lepiej- mówiła Teresa.

Marcin ma inny plan. Swój sukces mierzy liczbą wejść. - W zeszłym roku udało mi się wejść 36 razy. Teraz brakuje mi jednego wejścia do tego wyniku. Robię przerwę na jedzenie i wracam na schody. Jeśli tym razem będzie 37 wejść, fajnie. Będzie 65, to oczywiście będzie jeszcze lepiej- mówił nam pełen nadziei na polepszenie swojego wyniku zawodnik.

Zmęczenie widoczne jest na twarzach wchodzących, odpoczywających i obsługi. Jednak niektórzy nie zamierzają poprzestać na niczym innym, jak najwyższy szczyt globu. Co z tego wyjdzie sprawdzimy rano.



Sobota 6 lutego, godz. 9:00. START

Na schody hotelu Marriott wbiegli uczestnicy drugiej edycji Everest Run. Przez 24 godziny zamierzają pokonywać 42 piętra tyle razy, ile dadzą radę. Będziemy śledzić ich zmagania. 

Po drodze mogą robić przerwy w wygodnej strefie dla zawodnika,  a nawet odpocząć w domu i wrócić do biegania. Ta możliwość, to jednak tylko teoria. Przed startem wszyscy  są pewni swoich możliwości i planują pokonanie schodów 65 razy. W grę wchodzi tylko zdobycie Mont Everestu. Pierwsze wejście klatką schodową przebiega w atmosferze żartów i wiary w swoje możliwości. Po godzinie, gdy zawodnicy mają już sześć do ośmiu wejść za sobą, zaczynają się wątpliwości.

- Zobaczymy, jak będzie. Rok temu był Mont Blanc. Może teraz będzie więcej- mówi Teresa, po której nie widać jeszcze śladów zmęczenia.

- U mnie zamiast szczytu, była kontuzja kolana, a teraz myślę o Evereście- mówi Marek

Do zawodników, którzy o 10:00 zaliczyli już Łysicę, co godzinę dołączają następni. Nowi tryskają energią i nie dopuszczają do siebie myśli o niższych szczytach.

Wejście na szczyt nie może obyć się problemów. Chwilowa awaria czytnika, wytrąca z równowagi biegaczy, którzy martwią się, że okupione potem i wysiłkiem kolejne stopnie, nie zostaną im zaliczone. Organizator jednak na bieżąco wymienia uszkodzone chipy.

- Nie wiem, ile wejść mi nie zaliczyło. Nie zorientowałem się, że czytnik nie działa, martwię się o wynik- denerwował się Piotr, który jednak podchodził do problemu z humorem i bez kłopotu zaliczał kolejne wejścia w towarzystwie Łukasza.

O 13:00 na schody wbiegła ostatnia grupa zawodników. Oni też zamierzają dać z siebie wszystko.

Kolejna relacja z Everest Run wieczorem.

IB


Galeria: 

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce