"Marzę o bieganiu w górach. Zadebiutuję w Krynicy". Iwona Guzowska wydała książkę "Najważniejsza decyzja" (WYWIAD)

 

"Marzę o bieganiu w górach. Zadebiutuję w Krynicy". Iwona Guzowska wydała książkę "Najważniejsza decyzja" (WYWIAD)


Opublikowane w pt., 27/10/2017 - 14:08

IWONA GUZOWSKA, wielokrotna mistrzyni świata i Europy w kick-boxingu i boksie, pierwsza polska pięściarka zawodowa, po zakończeniu profesjonalnej kariery sportowej – biegaczka i triathlonistka, uprawia też jeździectwo. Zdobyła najwyższy szczyt Europy Mont-Blanc, przebiegła 6 maratonów (rekord życiowy 3:30:01, Poznań 2015), ukończyła 16 zawodów triathlonowych. Marzy o bieganiu górskich ultramaratonów, a na debiut biegowy w górach wybiera się do Krynicy, na 9. Festiwal Biegowy w 2018 roku.

Poza sportem współdziała z wieloma fundacjami charytatywnymi, realizuje program „Wygraj swoje życie” pomagający trudnej młodzieży z ośrodków wychowawczych i domów dziecka, maluje, a nakładem wydawnictwa „Galaktyka” ukazała się właśnie książka pt. „Najważniejsza decyzja”. O tym wszystkim rozmawialiśmy z Mistrzynią po jej autorskim spotkaniu w warszawskim Teatrze Kamienica.

– Iwono, dlaczego „Najważniejsza decyzja”?

– Bo trzeba mieć odwagę podejmować decyzje, nawet jeśli są one trudne. Jaka jest ta „Najważniejsza decyzja” – teraz nie zdradzę. Trzeba przeczytać książkę.

– Bardzo mnie kilkoma rzeczami w tej książce zaskoczyłaś. Na przykład tym, że mocne pięści dziewczyny mogą być jednocześnie tak delikatne, że potrafią pięknie malować…

– A czemu miałoby to przeszkadzać? Jasne, gdybym w boksie połamała sobie dłonie to pewnie miałabym problem z trzymaniem pędzla, ale na szczęście tak się nie stało.

– Czym jest „Najważniejsza decyzja”? Książką motywacyjną, poradnikiem czy dobrym „czytadłem”, historią mistrzyni sportu?

– Jest czymś pośrodku, ani poradnikiem, ani „czytadłem”, choć mam nadzieję, że czytać się będzie bardzo dobrze. To jest po prostu historia, historia drogi, którą miałam odwagę przejść. Żeby pójść tą drogą trzeba było mieć cholernie dużo odwagi. A ludziom tego brakuje i chciałam im pokazać, że nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś też się odważył żyć tak jak tego pragniesz, jak o tym marzysz. To jest Twoje życie i nikt za Ciebie go nie przeżyje!

– No właśnie, mam wrażenie, że jesteś doskonałą motywatorką.

– Cieszę się, jeżeli tak jest. Decyzję o tym, żeby napisać książkę podjęłam po kolejnym bardzo wzruszającym spotkaniu z dzieciakami z młodzieżowych ośrodków wychowawczych i z domów dziecka. Te spotkania są niezwykle energetyczne, czuję jaką daję im nadzieję, zresztą one mi same o tym mówią. Dzieciaki zazwyczaj wycofane, które kryją się za agresją, przeklinaniem, bezczelnością, nagle się rozklejają, pokazują, jak wrażliwe mają dusze, jak bardzo poranione serca. Wtedy właśnie powiedziałam: „Dobra, wezmę tego byka za rogi i spróbuję. Choćby dla nich”.

– Choć jakiś czas temu zakończyłaś karierę sportową wciąż sport zajmuje w Twoim życiu bardzo ważne miejsce. I to nawet „multisport”, bo jak skończyłaś z taekwondo, kickboxingiem i zawodowym boksem to zaczęłaś, już amatorsko, uprawiać jeździectwo, bieganie i triathlon. Wywiad ukazuje się na festiwalbiegowy.pl więc… porozmawiajmy o bieganiu.

– Bieganie było w moim życiu zawsze. Biegać musiałam, żeby zrobić żelazną kondycję na ring. Bez tego fundamentu pewnie nie przeżyłabym nawet pół rundy. Wojownik w ringu musi mieć żelazną kondycję! Bieganie dało mi taką, że podczas walk deprymowałam swoje przeciwniczki. W przerwach walk o mistrzostwo świata nie siadałam w narożniku. One łapały oddech, musiały usiąść na zydelku koło swego trenera, a ja nie… Ja byłam silna i świeża, pokazywałam, że ze mną będzie im bardzo ciężko.

– Ale mówisz o czasach, kiedy MUSIAŁAŚ biegać, a mnie interesuje to, kiedy biegać ZECHCIAŁAŚ.

– Tak, musiałam i nienawidziłam biegania. Nie wiem kiedy i jak to się stało, że bieganie pokochałam. To było pod koniec mojej kariery bokserskiej. Złapałam się na tym podczas jakiegoś spaceru nad morzem, że nagle po prostu miałam ochotę biec, lecieć przed siebie, poczuć przestrzeń, chłonąć płucami powietrze! „To jakieś wariactwo, ja kocham biegać!” – pomyślałam.

Potem szykując się we Wrocławiu do mojej ostatniej walki biegałam sobie po parku. Było wręcz bosko, październik był wtedy piękniejszy niż lato, non stop słońce i błękitne niebo, ptaki drące się wniebogłosy i… ja. Tak sobie biegałam, cały świat należał do mnie i wiedziałam, że biegnę, by wygrać swą ostatnią walkę.

– I to tak płynnie przeszło w bieganie już czysto amatorskie, wyłącznie dla przyjemności?

– Nie, ja wróciłam do biegania po 5 latach przerwy, którą zrobiłam sobie na konie, bo jak jeździłam to nie biegałam. Ale gdy kiedyś galopując po lesie pomyślałam, że ja też muszę znów pogalopować na własnych nogach to zaczęło się już na dobre. Dzisiaj nie wyobrażam sobie życia bez biegania.

 – A co Ci teraz daje bieganie?

– Wszystko. To fantastyczna forma oderwania się od świata. Czuję, że żyję, tak dosłownie, bo czuję walące serce, oddech, mięśnie i czuję jak piękny jest świat. Bieganie jest dla mnie wolnością, totalną wolnością.

– A gdyby ktoś kazał Ci teraz wybrać jedną spośród 3 dyscyplin, które uprawiasz: biegi, triathlon, jeździectwo?

– Zdecydowanie wybrałabym bieganie. A najlepiej po górach. Przebiec górski ultramaraton to moje aktualne marzenie!

– Ultramaraton?

– Kocham góry. Zakochałam się w nich podczas pierwszego zgrupowania w Zakopanem w 1993 roku. Gdy pierwszy raz wdrapywałam się na Nosal myślałem, że wypluję płuca! Bałam się, że nie przeżyję 3 tygodni obozu. Tymczasem już po kilku dniach byłam wkręcona, każdy zakręt, każda kolejna skała odkrywała przede mną jeszcze piękniejsze widoki. W górach czuję przestrzeń, którą uwielbiam, są monumentalne, po prostu piękne. Bardzo chciałabym zamieszkać kiedyś w górach, tak żebym rano mogła założyć buty i od razu pobiec w te góry. A jak już dam radę biegać te górskie ultramaratony to będzie mój najpiękniejszy czas w życiu, bo te góry będą wtedy tylko moje! To będzie haj, totalny haj! I potraktuję to nie jako wyzwanie sportowe i udowadnianie sobie czegokolwiek, tylko jak podróż, podróż po górach. Chyba wiem co mówię, bo kiedyś już tego liznęłam. „Ładowanie akumulatorów” na zgrupowaniach kadry, te całodzienne wielokilometrowe marszobiegi w górach to przecież były takie małe ultramaratony. Nawet najlepsi ultrasi chyba nie są w stanie biec niektórych odcinków tylko na nich podchodzą, prawda?

– Masz już jakiś wymarzony bieg, w którym chcesz wystartować, zadebiutować w górach?

– Na pewno któryś w Polsce, bo bardzo kocham nasze góry. Pewnie jakoś na przełomie lata i jesieni przyszłego roku, bo potrzebuję trochę czasu, żeby się przygotować. Wiem, że to będzie mnie kosztowało cholernie dużo pracy, ale ja kocham się męczyć. Z pokorą i cierpliwością czekam na mój debiut i spełnienie marzenia.

– To ja Cię z przyjemnością na taki debiut zapraszam do Krynicy-Zdroju, na Festiwal Biegowy. I piękne polskie góry, i termin - przełom lata i jesieni, wszystko jak na Twoje zamówienie.

– A czy Ty wiesz, że ja miałam być na Festiwalu Biegowym w ubiegłym roku?! Tyle że zamiast na starcie znalazłam się na stole operacyjnym, mam teraz ślad jak po poderżniętym gardle, a w kręgosłupie szyjnym tytanowe płytkę i 6 śrub, taką ukrytą „biżuterię”. To efekt wypadku samochodowego sprzed lat, uraz się tak mocno pogłębił, że pójście pod nóż było jedynym wyjściem. Byłam bardzo blisko wózka. Na szczęście teraz jest wszystko ok, więc bardzo chętnie na miejsce mojego górskiego debiutu wybiorę Krynicę. W przyszłym roku jeszcze pewnie nie ultra, nie cały Bieg 7 Dolin, ale na początek górski półmaraton byłby idealny.

– To zapraszamy Cię do Krynicy, miejsce na starcie Runek Run 22 km masz zagwarantowane!

– Do zobaczenia na deptaku!

rozmawiał Piotr Falkowski

zdj. Marek Janiak, Wyd. Galaktyka


KONKURS!!!

Książki Iwony Guzowskiej z autografem i specjalną dedykacją - do wygrania na naszym fanpejdżu!

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce