Jakub Nowak po nieudanym starcie w OWM. "Będę żył"

 

Jakub Nowak po nieudanym starcie w OWM. "Będę żył"


Opublikowane w czw., 28/04/2016 - 08:37

Równo 12 miesięcy temu zaliczył fenomenalny debiut (2:14:09) i srebro mistrzostw Polski w maratonie. W tym roku celem Jakuba Nowaka na ORLEN Warsaw Marathon było co najmniej powtórzenie tamtego sukcesu, ale też olimpijskie minimum. Biegu jednak nie ukończył. Co się stało? Rozmawialiśmy z zawodnikiem LŁKS Prefbetu Śniadowo Łomża.

Tegoroczny ORLEN Warsaw Marathon skończył się dla Ciebie jeszcze przed 30 kilometrem. Zanim zapytam o problemy, opowiedz proszę jak układał się ten bieg od pierwszych metrów.

Jakub Nowak: Start w Warszawie był moim docelowym na tę część sezonu. Na bieg przyjechałem z pozytywnym nastawieniem i w walecznym nastroju. Po strzale startera ustawiłem się w drugiej grupie biegaczy. Razem ze mną biegli Artur Kozłowski, Emil Dobrowolski i zawodnik z Kenii. Po dwóch kilometrach odłączył się od nas Emil uznając, że tempo jest zbyt wysokie.

Pierwszą „piątkę” pokonaliśmy w ok. 15:45. Pacemaker Artura wiedząc że tempo być troszkę szybsze, podkręcił obroty. Szósty kilometr pokonaliśmy w 2:58 min/km. Poczułem, że to dla mnie za szybko i zwolniłem. Trzymałem się własnego tempa. Kolejne dwa odcinki 5-kilometrowe pokonałem sam w odpowiednio 15:28 i 15:31.

Kiedy zaczęły się kłopoty?

Trzymając tempo dobiegłem do 19. kilometra. To tu zaczęła się moja droga przez mękę. Nagle ból przeszył mój bok. Był nieznośny. Z grymasem na twarzy, trzymając się prawej strony brnąłem przed siebie. Tempo zaczęło spadać. Półmaraton minąłem ze łzami w oczach w czasie 1:06.30.

Tuż za połową dystansu dobiegła do mnie grupa Emila Dobrowolskiego, z Błażejem Brzezińskim i Arkiem Gardzielewskim. Ból narastał, tempo spadało, ale starałem się nie poddawać. Na 22. km podjechał do mnie samochód organizatora. Obserwując moje katusze zapytał czy dam radę, czy schodzę. Postanowiłem jeszcze walczyć. Wierzyłem, że ból może puścić, minąć, a ja mogę dogonić chłopaków.

Na 28. km musiałem opuścić trasę. Ból narastał, dyskomfort był ogromny. Rozsądek wygrał...

Podobno w walce o te kilka kilometrów przed zejściem z trasy starali Ci się pomóc jeszcze koledzy, z którymi walczyłeś o medale mistrzostw Polski.

Dokładnie to pomógł mi Emil Dobrowolski. Chłopaki są bardziej doświadczonymi ode mnie maratończykami. Ja pokonałem do dziś dopiero jeden maraton. Wiedziałem, że oni mogą być przygotowani na różne wypadki. W momencie gdy mnie mijali zapytałem, czy przypadkiem któryś z nich nie ma przy sobie leku rozkurczowego. Emil podzielił się ze mną nospą, jednakże na niewiele się ona zdała. Mimo to jestem mu bardzo wdzięczny.

Przeszedłeś już badania, które miały ustalić co się stało. Jakie wyniki?

Tak, mam za sobą pełną morfologię, badanie moczu, usg. Badania wskazują na problem z wątrobą. Teraz analizujemy przyczynę. Raczej żyć będę (śmiech)

Masz za sobą długie przygotowania w USA. W Nowym Meksyku trenowałeś od lutego do początku kwietnia. Schodząc z trasy nie miałeś poczucia, że ten ogrom pracy i poświęcenie poszedł na marne?

Tak naprawdę w USA byłem od stycznia. Zrobiłem tam bardzo dobry trening, zainwestowałem wszystkie swoje pieniądze, zapożyczyłem się. Cel był tylko jeden, pobiec jak najlepiej podczas ORLEN Warsaw Marathon, walczyć o jak najlepszy wynik. W dniu biegu czułem się naprawdę dobrze. Do 19. km biegło mi się super.

To jest sport, wszystko się może wydarzyć i to jest w nim piękne. Zawsze zostaje pytanie dlaczego akurat t mnie się to przytrafiło. Nie poddaje się i nie załamuje. Wiem ile straciłem ale wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Małymi kroczkami trzeba robić swoje i dążyć do realizacji marzeń i celów.

Długo zwlekałeś z wyborem wiosennego maratonu. Podczas gdy wiadomo było, iż Polacy startować będą w Wiedniu i Rotterdamie, Ty wciąż nie byłeś pewien, gdzie pobiegniesz. Czym było to spowodowane?

Sprawami na poziomie managerów imprez biegowych. Rozmowy z różnymi maratonami przedłużały się i dlatego tak długo zwlekałem.

Nie udało Ci spełnić marzenia o kwalifikacji do IO w Rio. Jaki masz kolejny cel?

Jak na maratończyka jestem jeszcze dość młody. Przede mną mam nadzieję jeszcze niejeden maraton. W każdym starcie chce wypaść jak najlepiej. Teraz czas na analizy, przemyślenie wszystkiego, wprowadzenie korekt, określenie nowych celów szczegółowych i objęcia właściwej drogi prowadzącej do ich realizacji.

Wrócisz na ORLEN Warsaw Marathon? Oczywiście jeśli ten się odbędzie...

Mam nadzieję, że tak się stanie. Bardzo bym chciał, żeby co roku w Warszawie wygrywali Polacy. Super ogląda się i przeżywa walkę między polską czołówką, a nie między anonimowymi Kenijczykami czy Etiopczykami. ORLEN Warsaw Marathon jako Mistrzostwa Polski mógłby mocno wspierać i zachęcać czołówkę krajowych maratończyków do startu.

Rozmawiał Robert Zakrzewski

fot. B. Zborowski - Live


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce