Henryk Szost o ORLEN Warsaw Marathon 2016: „Sytuacja podbramkowa”

 

Henryk Szost o ORLEN Warsaw Marathon 2016: „Sytuacja podbramkowa”


Opublikowane w pt., 22/04/2016 - 20:13

Trzykrotny mistrz Polski w maratonie (2008, 2014, 2015), rekordzista kraju na tym dystansie oraz dziewiąty zawodnik Igrzysk Olimpijskich w Londynie, podczas niedzielnego ORLEN Warsaw Marathonu będzie walczył o obronę tytułu mistrza Polski ale i wyjazd na kolejne igrzyska. Na mniej niż 48 godzin przed startem rozmawialiśmy z zawodnikiem Grunwaldu Poznań.

Spodziewał się pan, że tegoroczne mistrzostwa Polski w maratonie mogą mieć tak duże znaczenie? Walka o minima olimpijskie trwa do samego końca.

Na szali jest wywalczenie minimum przez praktycznie całą krajową czołówkę. Jednak to bardzo dobrze dla samego ORLEN Warsaw Marathonu. Zawodnicy na pewno zrobią wszystko, by pobiec jak najlepiej. Kibice będą mieli czym się emocjonować.

Dla nas jest to trochę sytuacja podbramkowa - kończy się czas uzyskiwania kwalifikacji. Wielu zawodników całkiem niedawno chciało uzyskać minima startując w różnych miejscach; ja też próbowałem biegać w Japonii. Trochę eksperymentowaliśmy z treningiem, ale to nie wypaliło. Trzeba jednak próbować coś zmieniać.

Mam wypełniony wskaźnik z ubiegłorocznego ORLEN Warsaw Marathon z wynikiem 2:10.11. Póki co jest to najlepszy wynik spośród zawodników ubiegających się o wyjazd do Rio. Ale muszę jeszcze potwierdzić swoją dyspozycję. Będę starał się biec w przyzwoitym tempie i obronić tytuł Mistrza Polski.

W walce o Igrzyska Olimpijskie w 2012 roku nasi zawodnicy uzyskiwali lepsze wyniki. Większość rekordów życiowych czy to Artura Kozłowskiego, Mariusza Giżyńskiego, Arkadiusza Gardzielewskiego i Marcina Chabowskiego została ustanowiona została właśnie przed czterema laty. Obecnie najlepszy wynik z Polaków ma wspomniany Artur Kozłowski - 2:14.11 - co jest wynikiem dalekim od minimum. Co może być tego przyczyną?

Nie wybiegajmy w przyszłość mówiąc, że tych wyników nie będzie. W niedziele w Londynie startuje Marcin (Chabowski) oraz Kaśka (Kowalska). Dobre rezultaty mogą się więc posypać jednego dnia. Wszystko jest do osiągnięcia.

Póki co wyników nie ma, bo zawodnicy, którzy teraz biegają są w szczycie swojej kariery. Mają po 30 lat i każdy z nich chce bardzo osiągnąć minimum olimpijskie. Wielkie chęci często prowadzą do zbyt mocnych treningów. Pierwsze próby praktycznie nikomu nie wyszły. To moje zdanie. Mam nadzieję, ze powtórka na ORLEN Warsaw Marathon będzie lepsza. Życzę sobie i innym zawodnikom dobrych czasów.

Jaki jest pana plan na tegoroczny ORLEN Warsaw Marathon?

Przepisy są tak skonstruowane, że jeśli zdobędzie się tytuł Mistrza Polski oraz osiągnie czas lepszy niż 2:12.30, to uzyskuje się przepustkę do Rio. Jednak taki wynik nie będzie mnie satysfakcjonował. Jeśli uda się pobiec w granicach 2:10:00, albo połamać ten czas, to będzie super.

Zobaczymy jaka będzie pogoda. Rok temu nastawiliśmy się na bardzo mocne bieganie, jednak warunki nie dopisały - było ciepło, dodatkowo spadł deszcz, panowała duża wilgotność i cała elita pobiegła wolniej. Dlatego trudno jest coś prognozować. Patrząc ostatnio na aurę jest obawa, że będzie mocno wiało. Pozostaje więc tylko liczyć, żeby druga połówka była z wiatrem. Ciężko biec końcówkę maratonu, gdy jeszcze wiatr wieje w twarz.

Wspomniał pan o Japonii. W marcu podczas maratonu Lake Biwa zszedł pan z trasy na ok. 17. kilometrze. Dlaczego?

Już na trasie wiedziałem, że forma nie jest trafiona. To był pierwszy maraton w mojej karierze, gdy od początku czułem, że nie biegnie mi się dobrze. Wiedziałem, że nie będzie dobrego wyniku. Kontynuowanie takiego biegu nie mało sensu. Do Japonii nie jeździ się po to, by ukończyć bieg i truchtać, tylko osiągnąć wartościowy wynik. Wtedy nie było szans na dobry rezultat.

Wrócił pan do współpracy z trenerem Leonidem Shevtsovem. Skąd taka decyzja?

Rzeczywiście po krótkiej współpracy z trener Królem znów pracujemy z trenerem Shevtsovem. Postanowiłem wrócić do sprawdzonych metod. Mam jednak nadzieję, że okres z trenerem Królem, gdy pracowaliśmy dużo nad siłą jeszcze zaprocentuje i da mi dobre wyniki. Trener Shevtsov uważa, że jestem dobrze przygotowany. Zrezygnowaliśmy z diety maratońskiej, która bardzo mocno mnie eksploatowała. Liczę, że z tym zapasem sił wszystko się uda.

Igrzyska w Rio przed nami. Jest pan w gronie faworytów do wyjazdu do Brazylii. A czy będzie chciał pan też wystartować podczas IO w Tokio w 2020 roku?

Nie wybiegam z planami tak daleko. Mam teraz 34 lata, więc kto wie. Uważam, że dobrze się prowadzę, startuję mało i tylko w wybranych biegach. Wszystko jest więc możliwe. Nie chcę teraz niczego potwierdzać ani zaprzeczać. Zobaczymy, też czy omijać będą mnie kontuzje. Znam wielu zawodników, którzy w wieku 38 lat startowali na Igrzyskach. Wszystko jest kwestią dbania o siebie. Jednak póki co, myślę o tym, żeby polecieć do Rio.

Rozmawiał Robert Zakrzewski

fot. Damian Kramski / LIVE


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce