Do Radomia i z powrotem. Andrzeja Gondka „sportowa złość” po Yukon Artic Ultra

 

Do Radomia i z powrotem. Andrzeja Gondka „sportowa złość” po Yukon Artic Ultra


Opublikowane w wt., 07/03/2017 - 08:46

Andrzej Gondek swoich spraw z Yukon Artic Ultra nie załatwił. Kontuzja, jakiej nabawił się jeszcze w Polsce, wypadając ze skutera śnieżnego, pozbawiła go przygody, wyzwania i szansy na sukces.

- To było nieciekawe uczucie. Byłem przygotowany kondycyjnie, by pokonać całe 700 km. Na pierwszym punkcie kontrolnym miałem 15-minutową przewagę nad faworytem imprezy. To wcale nie znaczy, że bym ją utrzymał, ale brak możliwości sprawdzenia tego, obudził we mnie sportową złość - powiedział nam Andrzej Gondek, który musiał zrezygnować z biegu po pierwszym dniu. Odrobił jednak lekcję, dobrze poznał warunki panującego podczas YAU i łatwo nie odpuści.

Za rok wraca, by pokonać 300mil, za dwa lata zmierzy się z pełną trasą 700 km. Dzisiaj opowiedział nam, czego się nauczył na Jukonie, co zmieni w swoim treningu i… jak się załatwia potrzeby fizyczne w temperaturze minus 35 stopni.

Długo się przygotowywałeś, czytałeś, sprawdzałeś, jak się biega na Jukonie. Co Cię zaskoczyło w praktyce? Czy to, co sobie wyobrażałeś, okazało się prawdą?

Andrzej Gondek: Przede wszystkich, przed wyjazdem nie rozumiałem, co znaczy zimno. W Polsce zdarzają się temperatury rzędu minus 20 i jeszcze gorzej, ale jest inaczej. Jesteśmy 1-2 godziny na zewnętrz, potem wracamy do domu i już jest ciepło. Na Jukonie mróz jest wszechobecny. Nie da się od niego uciec.

Gdy pierwszego dnia, wybrałem się na krótkie rozbieganie po podróży, pierwsze zareagowały oczy. To było uczucie podobne do piasku pod powiekami. Po 5 minutach drobnym szronem pokrywa się nie tylko oprawa oczu, ale też samo oko. Po 10 minutach biegu byłem przemarznięty w całości. Uczyłem się, ilu warstw potrzebuję, żeby móc swobodnie biegać.

Czy dobrałeś właściwie sprzęt? Co włożysz do torby za rok, a co z niej wyrzucisz?

Sprzęt był przygotowany nieźle, ale zaskoczyło mnie, jak dłonie reagują na niską temperaturę. Nawet mając na sobie dwie pary rękawiczek, czas do czasu ręce przemarzały. Trzeba było poruszać palcami. Z rękawicami w ogóle był problem. Gdy ma się gruby model na sobie i skostniałe ręce, każda czynność staje się problemem. Wymaga skupienia i wystawiania się na zimno. Podłączenie butli z palnikiem mogę przyrównać do zapinania guzików w koszuli, z rękawicami bokserskimi na dłoniach. Po prostu nie da się tego zrobić. Ściągając rękawice, wystawia się na przenikliwy mróz, który aż boli.

Masz pomysł, jak to rozwiązać?

Miałem ze sobą zapasowe rękawice, o których myślałem jak o ostatecznej ostateczności. Chciałem je wkładać, gdy temperatury będą oscylowały poniżej 30 stopni. Tymczasem już przy minus 20 miałem ochotę je włożyć. Na pewno więc wymienię wszystkie rękawice, na takie, które gwarantują strefę komfortu właśnie w takich temperaturach. Nawet już sobie takie namierzyłem.

Jakich umiejętności Ci tam zabrakło? Czego musisz się nauczyć przed kolejną próbą?

Na pewno muszę się nauczyć obsługi sprzętu. Nie może być tak, że wszystko leży za saniach, a ja lekcję używania tego sprzętu pobieram na godzinę przed startem. No może z tą godziną to przesadzam, ale naprawdę niektóre rzeczy odkryłem dopiero na szkoleniu już tam na miejscu.

Co sprawiło Ci największy problem?

Miałem pewne kłopoty z uruchomieniem butli, z przekładaniem jej z lewej strony na prawą. Ona ma specyficzny mechanizm i gdyby na miejscu nie było ludzi z obsługi, którzy to pokazywali i wyjaśniali, to nie wyobrażam sobie samodzielnego domyślania się, co i jak robić, zwłaszcza gdzieś na trasie, samotnie i na mrozie. Jeden z zawodników doradził mi, żebym skorzystał z filmików instruktażowych, które zostały przygotowane przez producenta całego tego osprzętu. Trzeba sobie wyrobić automatykę działania. Szczegóły decydują o jakimś poczuciu względnego komfortu w skrajnie niesprzyjających warunkach.

Czy Yukon Artic Ultra rzeczywiście budzi w zawodnikach strach?

Na pustyniach, czy podczas imprez zawierających jakiś element ryzyka, na punktach kontrolnych, było sprawdzane, czy wiem, jak się nazywam, dokąd i po co biegnę i czy pamiętam, co tam robię. W YAU pierwsze, co robią, to sprawdzają, czy mam odmrożone palce i stopy. Muszą ocenić, czy mam obrażenia i czy jestem zdolny, by kontynuować bieg, przynajmniej do kolejnego punktu kontrolnego. Psycholodzy na szkoleniu mówili, że jednym zagrożeniem są stany emocjonalne, które każdy zawodnik będzie tam przechodził. Pojawia się uczucie zagubienia, strachu, paniki, lęku. To nie są kwestie teoretyczne, tylko codzienność na Jukonie.

Jaka jest atmosfera podczas tych zawodów? Rywalizowaliście ze sobą, czy współpracowaliście?

Atmosfera tych kilku dni przed startem i początku biegu jest naprawdę przyjazna. Niektórzy zawodnicy przyjeżdżają na start od kilku lat. Znają organizatorów i siebie nawzajem. Jest wymiana wspomnień i dzielenie się doświadczeniem. Dla mnie to był pierwszy raz, więc pytałem innych jak to jest z tymi noclegami między punktami kontrolnymi, co i jak i dlaczego, na co zwrócić uwagę. Każdy chętnie się dzielił się radami.

Czy pytałeś o radę włoskiego zawodnika, który już wcześniej wygrywał na nartach i na rowerze i także pieszo?

Udzielił mi prostej rady. Gdy temperatura spada poniżej 35 stopni, nie zatrzymuj się. Nawet jeśli planowałeś nocleg i masz już w nogach 12 godzin biegu, utrzymuj ciało w ruchu. O wszystkim decyduje temperatura. Gdy sam już nie byłem uczestnikiem, a jedynie obserwowałem, jak biegną inni, widziałem, że wielu z nich stosuje się do tej rady. Zatrzymywali się w dzień, gdy temperatura się podnosiła. Wtedy łapali kilka godzin snu.


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce