Andrzej Gondek rusza na Jukon. „Myślę przede wszystkim o...”

 

Andrzej Gondek rusza na Jukon. „Myślę przede wszystkim o...”


Opublikowane w pt., 30/12/2016 - 14:46

Już 5 lutego z Whitehorse do Dawson City wyruszy 36 uczestników najdłuższego dystansu Yukon Arctic Ultra. Będą mieli do pokonania ekstremalne temperatury i 700 km. Wśród nich znajdzie się jeden Polak - Andrzej Gondek.

Członek klubu 4 Deserts, od dwóch lat myślał o Jukonie. Był już nawet na liście startowej poprzedniej edycji, ale jego wymarzony 700-kilometrowy bieg odbywa się tylko raz na 2 lata. Postanowił więc zaczekać i wystartować w 2017. Teraz trenuje na Podhalu, a nam opowiada o szczegółach.

Udział w 4 pustynnych biegach w jednym roku, miał dla Was nie zawsze pozytywne skutki. Zaczynaliście ten projekt jako czterosobowy team. Potem wiele się wydarzyło. Samobójstwo, rozwód. Jak to się skończyło dla Ciebie?

Andrzej Gondek: Na pewno 4 Deserts był znaczący. Mi przyniósł raczej pozytywne skutki. Od tamtej pory dzielę się swoim doświadczeniem na konferencjach i spotkaniach firmowych. Dzięki temu rozwinęła się u mnie nowa umiejętność związana z wystąpieniami publicznymi. Na spotkaniach mówię o radzeniu sobie ze zmianą, w trudnych sytuacjach, ze stresem. Dzielę się technikami automotywacji. Te mniej pozytywne skutki, to raczej fakt, że po zakończeniu 4 Deserts miałem potrzebę odpoczynku. Dałem sobie pozwolenie, żeby odetchnąć.

Długo trwało to odpoczywanie od biegania?

Dosyć długo. Coś tam biegałem, ale to tylko tak dla przyjemności, czasami. To spowodowało, że przybyło mi trochę kilogramów. Po tamtym wyzwaniu pojawiła się jednak u mnie potrzeba szukania nowych zadań, możliwości, biegów. Prywatnie i zdrowotnie nic się nie pogorszyło.

Jednym z rezultatów tych poszukiwań był Fjallraven Polar, wyścig psich zaprzęgów. Skąd taka zmiana?

O tej imprezie przeczytałem w pokładowym czasopiśmie podczas podróży. Spodobał mi się pomysł na taką odskocznię, czy przygodę. Gdy wysiadałem z samolotu wiedziałem już, że spróbuję zawalczyć o start, bo dostanie się tam wcale nie jest proste. Z każdego kraju może wystartować jedna osoba, pod warunkiem że w ramach głosowania zbierze największą liczbę głosów. Niestety nie udało mi się. Zająłem w tym głosowaniu chyba czwarte miejsce. Jednak uważam, że Fjallraven Polar to fantastyczna przygoda w pięknej scenerii.

Nie bez znaczenia jest również fakt, że organizatorzy pokrywają wszystkie koszty związane z podróżą i udziałem, a nawet wyposażają w sprzęt. Psie zaprzęgi byłyby dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem.


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce