Zamiast endoprotezy - artroskopia. Co robić, gdy boli nas biodro? [FELIETON]

 

Zamiast endoprotezy - artroskopia. Co robić, gdy boli nas biodro? [FELIETON]


Opublikowane w czw., 07/01/2016 - 08:43

Ból biodra, to jedna z najczęstszych dolegliwości ortopedycznych nie tylko biegaczy, ale również „zwykłych” śmiertelników. Niestety nadal wielu lekarzy uważa, że ta przypadłość automatycznie wyklucza z uprawianie sportu. Skoro pojawił się ból to musi być zwyrodnienie – słyszą przerażeni pacjenci. – Proszę brać leki przeciwbólowe, glukozaminę, a za kilka lat zrobimy protezę.

Felieton Ewy-Witek Piotrowskiej, fizjoterapeutki z Kliniki Rehabilitacji Sportowej ORTOREH

Często lekarze zachęcają jeszcze, by jak najszybciej zapisać się do szpitala, bo obecnie na operację w publicznym szpitalu trzeba czekać nawet kilka lat. To brzmi jak wyrok.

Tymczasem istnieje metoda, która – bez sięgania po radykalne rozwiązanie - może skutecznie rozwiązać problemy biegaczy. Chodzi o artroskopię biodra. W Polsce nadal ten zabieg jest przeprowadzany na niewielką skalę. Jeszcze kilka lat temu mówiło się wręcz, że dobrą artroskopię, czyli taką, dzięki której będzie może odroczyć czas założenia endoprotezy, robią tylko niemieccy ortopedzi. Na szczęście to już przeszłość.

Zanim jednak zdecydujemy się na jakiekolwiek rozwiązanie operacyjne musimy mieć pewność, że problemu nie da się rozwiązać innymi środkami. Jeśli rzeczywiście przyczyną bólu jest sam staw biodrowy, to oczywiście poprzez rehabilitację niewiele da się zrobić. Ale… duża grupa sportowców ból biodra utożsamia z przykurczem struktur mięśniowo-więzadłowych, zaburzoną biomechaniką kończyn, miednicy czy kręgosłupa.

Warto też wiedzieć, że wiele osób skarży się na uraz biodra, wskazując na bok miednicy, choć wcale ich dolegliwości nie muszą być z nim związane. Ból często pochodzi od mięśni. I wtedy wystarczy dobra diagnostyka, nawet kliniczna, która wskaże kierunek działania. Wiele z tych problemów naprawdę da się wyleczyć poprzez rehabilitację.

A to, że nie każde badanie jest w stanie pokazać wszystko to, co dzieje się w naszych tkankach przekonałam się na własnej skórze.

Przez wiele lat młodości tańczyłam profesjonalnie taniec współczesny. Już wtedy pamiętam jak po ciężkich treningach bolały mnie biodra. Ale kto wtedy myślał o jakiejś diagnostyce…. Tym bardziej, że kiedy zamieniłam taniec na bieganie problemy znikły. Przez lata nie miałam żadnych dolegliwości.

Potem nastał bardzo intensywny czas dla mojego organizmu. Trzykrotni zaszłam w ciążę - jedną po drugiej – prowadziłam aktywne życie domowe i zawodowa. Było tez oczywiście bieganie.

I w końcu stało się. Rok temu podczas Maratonu Warszawskiego od 25 km poczułam, że boli mnie niemal wszystko, a najbardziej miednica. W końcu nie wytrzymałam i na 34 km zakończyłam swój bieg.

Potem zaczęły się problemy z biodrem, ale nie tak książkowo, czyli tylko z przodu. W moim przypadku bolało zarówno z przodu, z boku, jak i z tyłu. Bolało podczas leżenia, chodzenia, biegania, siedzenia. Wydawało się oczywiste, że powinnam się udać na badania, skonsultować ze specjalistą.

Niestety, jak to często w taki sytuacjach bywa, „szewc bez butów chodzi”. Próbowałam, więc własnymi siłami rozwiązać problem. Zaczęłam chodzić na siłownię, żeby wzmacniać mięśnie, centrum. Było troszkę lepiej, ale ból całkowicie nie minął. W końcu postanowiłam na własną rękę zrobić USG. Ale nic na nim nie wyszło. Także badanie kliniczne niewiele wnosiły.

Dopiero, kiedy miałam zrobić rezonans magnetyczny, kolega poprosił mnie o zrobienie RTG, czyli najprostszego, niemal podstawowego badania. A tam czarno na białym wyszło, że mam problem „udowo-panewkowy”*. Rezonans potwierdził diagnozę. Dodatkowo uszkodzony był obrąbek i mięsień pośladkowy średni.

Jedyną możliwością jest wtedy przywrócenie stawowi najbardziej anatomicznego kształtu przy pomocy atrtroskopii- czyli zabiegu operacyjnego(przez małe dziurki). U mnie było to zeszlifowanie nadbudowy kostnej, „wyrzeźbienie” szyjki i przyszycie uszkodzonego obrąbka

Sytuacja była trudna. Wiedziałam, że poprzez rehabilitację nie da się zmienić kształtu szyjki kości udowej, ani przyczepić obrąbka. Powstały osteofity (czyli wyrośla kostne), które tarły po obrąbku, a uszkodzenie mięśnia było wynikiem wyważania stawu.

W końcu znalazłam jednak rozwiązanie. Okazało się, że polscy lekarze już od kilku przeprowadzają - ze świetnymi efektami - artroskopię stawu biodrowego. Musiałam jedynie podjąć decyzję…

Nie było to łatwe. Przed oczami miałam wizję dla mnie przerażającą: po operacji odciążenia stawu, czyli skakanie na jednej nodze z kulami, powrót do truchtania może za trzy miesiące, a do normalnej aktywności sportowej jeszcze później.

Kilka miesięcy przed zabiegiem bardzo dużo ćwiczyłam. Właściwie wszystkie mięśnie były wzmocnione, rozciągnięte, a centrum miałam tak mocne jak nigdy dotąd. Wiedziałam, że i tak po operacji mięśnie zanikną, więc będą miały, z czego się pomniejszać.

Sam kilkugodzinny zabieg przebiegł bez żadnych problemów. Została wyszlifowana szyjka kości udowe, zdjęty osteofit i przyczepiony na kotwice obrąbek. Następnego dnia mogłam wrócić do domu.

Od tamtej pory biodro nie zabolało mnie ani razu. Rozpoczęłam swój własny program rehabilitacji. Właściwie już na drugi dzień zaczęłam ćwiczyć. Ponieważ znałam świetnie swoje ciało, anatomię i biomechanikę, więc wiedziałam, że nie zrobię sobie krzywdy.

Już w pierwszym tygodniu po artroskopii poszłam na siłownię. Wzbudziłam sensację. Instruktorzy za każdym razem robili dziwne miny i pytali czy ja naprawdę mogę ćwiczyć. Ale ja wiedziałam, co robię, na co mogę sobie pozwolić.

Po dwóch tygodniu odrzuciłam kule, a kilka dni później nie widać było, że miałam jakąś operację. Półtora miesiąca późnej zrobione kontrolne RTG. Wyniki były bardzo dobre, więc zaczęłam biegać. Po dwóch miesiącach spróbowałam treningowo przebiec „Życiową Dziesiątkę” podczas Festiwalu Biegowego w Krynicy. Biegło mi się świetnie. Ukończyłam zawody z czasem około 47 min, a co najważniejsze nic mnie nie bolało.

Od tego czasu nie wiem, co to jest cierpienie związane z biodrem. Mam pełen zakres ruchu, zero bólu a co najważniejsze moje ciało jest tak mocne jak nigdy dotąd.

Jestem świadoma tego, że u „normalnego” pacjenta, nie da się aż tak szybko powrócić do aktywności sportowej. Ale po moim przykładzie widać, że można to znacznie przyspieszyć. Przetarłam szlak i mam nadzieję, że coraz więcej naszych pacjentów przestanie się bać artroskopii. Jestem zresztą optymistką, znam kilka osób, które już „skazano” na endoportezę, a teraz, po artroskopii właśnie wracają do formy w naszej klinice.

*Konflikt udowo-panewkowy to typ zmian strukturalnych w samym stawie biodrowym. W moim przypadku polegał na zmianie w budowie szyjki kości udowej, co doprowadziło do nieprawidłowej pracy pomiędzy głową kości udowej, a panewką. Konsekwencją tego było powstanie wyrośli kostnych (jak gdyby dziobów kostnych, które powodowały niszczenie obrąbka stawowego. Sam zaś źle pracujący staw przyczyniał się do uszkadzanie mięśni. Staw się wyważał i wtedy dochodziło do kolejnych zniszczeń.

Ewa Witek-Piotrowska, Klinika Rehabilitacji Sportowej ORTOREH, partner medyczny naszego portalu.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce