Zamki, księżniczki i bajkowe jeziora - maraton w Füssen

 

Zamki, księżniczki i bajkowe jeziora - maraton w Füssen


Opublikowane w pon., 25/07/2016 - 08:36

Zamki prosto z baśni, jeziora odbijające alpejskie szczyty, tajemnicze leśne ścieżki, drewniane mosty ukryte w zaroślach i góry widoczne prawie z każdej części trasy. Sen? Nie, to Königsschlösser Romantik Marathon w Füssen na Bawarii, w którym mieliśmy okazję wystartować w minioną niedzielę.

Nie jest to duża impreza, jak na polskie warunki raczej kameralna, ale przygotowana doskonale. W maratonie startuje około 500 osób, większość to członkowie miejscowych klubów biegowych i Klubu 100 Maratonów oraz biegowi turyści (widać wielu Włochów i Austriaków, są Japończycy). Zdumiewa średnia wieku, momentami wydaje się, że zawodnicy z kategorii 60+ stanowią połowę stawki.

Bawarczycy do tematu organizacji maratonu podchodzą z ogromnym luzem. Swój udział w biegu można zgłosić do godziny 7:30 w niedzielę. Maraton startuje… o 7:30. Mimo pracy do ostatniej chwili, w biurze zawodów panuje wzorowy porządek. Armia członków miejscowego klubu biegowego zadania ma podzielone bardzo precyzyjnie, kolejek przy odbiorze numerów brak a atmosfera jest niezwykle przyjacielska. – Zapakować też porcję motywacji? – pyta radosny pracownik biura, pakując do płóciennej torby z logo miasta koszulkę techniczną, kopertę z numerem startowym i chipem oraz bon na pasta party (ważny dwa dni, przed lub po biegu).

Ruszamy punktualnie o 7:30 z jednej z uliczek miasta, nad którą góruje zamek. Pierwsze 2 km trasy wyprowadzają nas z Füssen na pola i łąki, za którymi wyrastają majestatyczne szczyty górskie. Nie wierzymy własnym oczom, góry są na wyciągnięcie ręki.

Leśne dukty, strumienie z drewnianymi mostkami, kwiaty przy ścieżce… A to dopiero początek. Dobiegamy do jeziora Hopfen, w którym odbijają się alpejskie szczyty. Jest tak baśniowo, że to aż niewiarygodne. Trasa wije się wśród zarośli i łąk, na których pasą się krowy z dzwonkami na szyjach. Sielanka. Po jednej stronie trasy Alpy, po drugiej jezioro, którego chłodna woda tak bardzo kusi… Zwłaszcza, że pogoda jest naprawdę upalna i wiele osób korzysta z kąpieli na naszych oczach.

Pierwsza połowa trasy mija nam w nieustannym zachwycie. Biegnie się dobrze, trasa jest równa i na tyle szeroka, że pozostaje urokliwa, ale też pozwala wymijać ewentualnych przechodniów. Jest płasko, podbiegów praktycznie brak (różnica wysokości na całej trasie maratonu to zaledwie 90 m!). Punkty odżywcze pojawiają się regularnie i z odpowiednią częstotliwością. Prowadzą jej członkowie miejscowego klubu, którzy dopingują, pytają jak się biegnie. Do wyboru batony, pokrojone owoce, woda, izotonik i cola ( - Odgazowana czy nalać wam świeżej?).

Doping na trasie jest niezwykły. Choć brak typowych stref kibica i tłumu przy trasie, kibicują nam wszyscy: przechodnie, spacerujący z wózkami i psami, uprawiający poranny jogging nad jeziorem, plażowicze, mieszkańcy okolicznych domów. Wszyscy klaszczą, rzucają kilka słów motywacji, nikt nie mija nas obojętnie. Nawet wczasowicze znad jeziora Forggensee, które obiegamy w drugiej połowie trasy, przecinając pola kempingowe i plażę (znowu ta pokusa, żeby dołączyć do kąpiących się w jeziorze!).

Po 25 km pojawia się widok na słynne zamki, na 30 km słynny baśniowy Neuschwanstein jest na wyciągnięcie ręki. Trasa lawiruje przez pola i las w taki sposób, że strzelisty biały Neuschwanstein i sąsiedni żółty Hochenschwangau oglądamy wielokrotnie i z różnych perspektyw. To tak absorbujące, że zanim się orientujemy, do mety pozostaje ostatnie 10 km. W większości leśnymi ścieżkami, choć przebiegamy przez obrzeża miasta pełne stadnin konin i gospodarstw agroturystycznych. A w tle oczywiście góry…

Ostatnie 2 km to już ulice miasteczka (i znowu duży doping mieszkańców). Na mecie medale wręczają nam panie w bawarskich strojach, dostajemy piwo i inne izotoniki. Spaleni słońcem chowamy się w cieniu, obserwując jak Włosi i Austriacy robią sobie zdjęcia na mecie. Panuje atmosfera radosnej biesiady a my już obiecujemy sobie powrót za rok.

Podsumowując, możemy potwierdzić, że bawarski maraton słusznie znalazł się w kategorii „widokowych” w podsumowaniu przygotowanym przez jedno z niemieckich czasopism biegowych. Przez 42 km trudno znaleźć choć kilometr, który by nie zachwycał widokiem wokół. W dodatku krajobraz jest tak urozmaicony, że kilometry mijają same. Trasa jest płaska i przez większość dystansu wąska, ale nikomu to nie przeszkadza, tłumów na starcie nie ma. Połowa to ubite ścieżki i dukty, połowa asfalt, ale tego ostatniego właściwie się nie zauważa, kiedy pokrywa ścieżki rowerowe wokół malowniczych jezior.

Można się pokusić o stwierdzenie, że to trasa stworzona do ustanawiania nowych rekordów, choć… kto będzie patrzył na zegarek i kolejne sekundy, kiedy wokół tyle zachwycających widoków? Większość biegnie tutaj rekreacyjnie a widniejący na papierze limit czasu 6 godzin okazuje się fikcją. Zawodnicy docierając do mety nawet godzinę po czasie. W czołówce nie ma też zażartej walki i czarnoskórych biegaczy. Dla zwycięzcy przeznaczono nagrodę w wysokości 250 euro, nagradzane są tylko miejsca w kategorii open.

Koszt udziału w biegu to od 39 do 59 euro. Zarejestrować się można od grudnia do dnia startu włącznie, choć rejestracja w biurze zawodów pociąga za sobą dodatkowy koszt 5 euro. Do wyboru, poza maratonem, są półmaraton, dycha i sztafeta maratońska, przy czym krótsze biegu startują w sobotnie popołudnie (połówka o 18:00) a te na królewskim dystansie w niedzielny poranek. Parkingi dla zawodników mieszczą się kilka metrów od biura zawodów, podobnie depozyt, szatnie i Pastaparty. Start i meta są 200 metrów dalej. Wszystko na miejscu, świetnie przygotowane.

Wybierając się do Füssen na maraton warto zaplanować dłuższy pobyt i zwiedzić słynne zamki (Neuschwanstein jest chyba najsłynniejszym zamkiem na świecie), popływać w krystalicznie czystych jeziorach, wybrać się na alpejskie szczyty i w doliny, skosztować bawarskiego piwa. Bawaria nie należy do tanich regionów, ale przy odrobinie szczęścia można znaleźć noclegi w dobrej cenie (warto szukać u prywatnych gospodarzy a nie w hotelach, kompletnie wyposażone mieszkanie z kuchnią i łazienką można wynająć nawet trzy razy taniej niż pokój w trzygwiazdkowym hotelu).

Polecamy!

Strona imprezy: www.koenigsschloesser-romantikmarathon.de

KM


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce