Tomasz Walerowicz: „ Rodzina, praca a później bieganie”

 

Tomasz Walerowicz: „ Rodzina, praca a później bieganie”


Opublikowane w czw., 25/08/2016 - 08:48

W maju Tomasz Walerowicz zwyciężył polską edycję biegu Wings For Life World Run. Uzyskane 71,12 km dało mu wysoką, dziewiątą pozycję w globalnej klasyfikacji biegu. Od tego czasu jednak praktycznie słuch o nim zaginął. Co słychać o tryumfatora polskiej edycji tego charytatywnego biegu?

Spotykamy się podczas 6. Półmaratonu Janusza Kusocińskiego, w którym to biegł Pan w roli pacemakera. Do tej pory walczył pan na tym półmaratonie o czołowe lokaty. Skąd pomysł, żeby tym razem pobiec jako „zając” ?

Czasem trzeba pobiec dla innych. Starałem się jak mogłem pomóc w poprawieniu rekordów życiowych. Biegliśmy na czas 1:30:00. Jednego zawodnika udało mi się ładnie poprowadzić. Dodatkowo dzięki finiszowi urwał jeszcze pół minuty. Mijaliśmy bardzo wiele osób na trasie, co świadczy, że niektórzy zaczęli za szybko. Temperatura była wysoka, a start wymagała dobrej strategii.

Wspomina Pan jeszcze Wings For Life World Run?

Tak, bo była to ciekawa przygoda. Nie miałem żadnej specjalnej strategii, starałem się tylko kontrolować swoje tempo. Byłem przekonany, że biegnąc swoim rytmem dobiegnę do ok. 70. kilometra. Oczywiście nie wiedziałem na co będzie stać rywali. Trochę z rytmu wybijał wiatr. Czasem biegło się pod górkę, ale taka jest specyfika poznańskiej trasy. Starałem się cały czas wsłuchać w swój organizm. Od 42. kilometra prowadziłem już praktycznie samotnie.

Czy po tym biegu zmieniło się jakoś pana życie?

Ja o rozpoznawalność nigdy nie zabiegałem. Nie mam fanpage'a, nie prowadzę też bloga. To nie dla mnie. Biegam, bo sprawia mi to radość. Dzięki temu jestem też zdrowszy i sprawniejszy i to jest dla mnie największa nagroda.

Po Wings For Life zrobiłem sobie dwa miesiące przerwy od biegania. Poświęciłem się pracy zawodowej. Uruchomiłem nowy zakład produkcyjny, którym teraz zarządzam. To jest nawet większe osiągnięcie niż zwycięstwo w Wings for Life. W swojej branży jestem doświadczonym fachowcem, dzięki temu mogę zarabiać tyle ile bym zarabiał na bieganiu w zawodowym maratonie. Biegam natomiast dla przyjemności.

No właśnie - jest pan dyrektorem w dużym zakładzie wytwarzającym pasze. Czy ciężko jest pogodzić pracę na takim stanowisku z treningami?

W tej chwili zarządzam trzema wytwórniami, a za chwilę ruszamy z budową czwartej. Pogodzenie tych obowiązków nie jest łatwe, bo czas mam mocno ograniczony. Przez dwa miesiące do pracy dojeżdżałem po 300 km. Mój dzień pracy trwa od 12 do 16 godzin. Dlatego też przez ostatni czas nic nie robiłem. Udział w Półmaratonie Kusocińskiego był moim pierwszym biegiem po przerwie. Widzę jednak, że jest nie najgorzej.

Ma pan trenera?

Nie. Trenuję samemu tak jak pozwalają mi siły. Nie myślę też o nawiązaniu współpracy z żadnym trenerem, bo bieganie kojarzy mi się z wolnością. Samodzielne układanie planów i robienie tego na co mam ochotę jest odzwierciedleniem mojej podejścia do biegania. Zresztą dla mnie priorytety się nie zmieniły - najpierw rodzina, potem praca a później bieganie.

Promuje Pan bieganie wśród swoich pracowników?

To jest moje hobby i nie chcę na siłę nikogo przekonywać do niego. Jest kilku pracowników w firmie, którzy zaczęli biegać. Czasem proszą o jakieś podpowiedzi, więc staram się po przyjacielsku coś doradzić.

Jako zwycięzca Wings For Life może pan wybrać miejsce w którym wystartuje za rok. Zdecydował się już pan na coś?

Wybór miejsca zależy od mojego syna. On chciałby zobaczyć Japonię i tamtejsze pociągi. Trwają jednak negocjacje (śmiech). Moja żona jest w ciąży i w styczniu przyjdzie na świat nasze drugie dziecko. A z dwójką dzieci taka podróż nie byłaby łatwa. Ja mam taką zasadę, że zawsze jeżdżę na zawody z rodziną, ale nie startuję wcale. Może być więc i tak, że pobiegnę znów w Poznaniu, jeśli taka decyzja zapadnie w domu (śmiech). Mnie osobiście długie podróże nie fascynują, jestem typowym domatorem.

Do jakiej imprezy biegowej się Pan teraz przygotowuje?

Za trzy miesiące chciałbym wystartować w mistrzostwach świata na 100 km (IAU 100K World Championships, 27 listopada w Hiszpanii - red ). Powoli zaczynam treningi.

Powodzenia zatem!

Rozmawiał Robert Zakrzewski


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce