Łódzcy biegacze przepuszczeni przez Młynek

 

Łódzcy biegacze przepuszczeni przez Młynek


Opublikowane w ndz., 22/05/2016 - 19:15

Takiej pogodowej huśtawki w maju nie mieliśmy dawno. Co kilka dni na przemian zimno i deszcz albo słońce i skwar. Niedziela 22 maja okazała się chyba najgorętszym dotąd dniem bieżącego roku. Z upałem przyszło się zmierzyć uczestnikom trzeciego biegu z cyklu o Puchar Dyrektora MOSiR Łódź. Po Stawach Stefańskiego i Stawach Jana, kolejną lokalizacją był tym razem olechowski Park na Młynku.

Po charakterze trasy znów można było wyczuć rękę jej kompozytora, nieobecnego dziś Macieja Tracza z Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, który chce pokazać łódzkim biegaczom nieco mniej znane, a warte odwiedzenia tereny rekreacyjne. Po czterokrotnie pokonywanej górce śmieciówce w pierwszym biegu i wielkiej piaskownicy w następnym, dziś była trawa, błoto i wertepy w odpowiednio dużych dawkach. A wszystko to na pętli, której trzykrotne pokonanie złożyło się na dystans około 6 kilometrów.

Najpierw jednak jedno okrążenie pokonała ponad trzydziestka młodszych biegaczy, których zawody wchodziły w skład cyklu Mistrzostw Łodzi Gimnazjalistów w biegach przełajowych. Z trudną trasą najszybciej uporali się Antoni Hasiura i Weronika Balcer. Podopieczni trenera Ryszarda Goszczyńskiego (Rysioteam) są klasą sami dla siebie – stawali również na najwyższym stopniu podium w obu poprzednich biegach z cyklu.

Równo o jedenastej znad parkowego stawu ruszył bieg główny, czyli ponad setka nieco starszej młodzieży. Prawie od razu wpadliśmy na trawiaste ścieżki przeplatane niezłymi wertepami, a później na błotnisty odcinek, na którym można było nieco ugrzęznąć. Mocniej się rozpędzić dało radę dopiero na końcówce okrążenia, prowadzącej wygodną alejką wokół wspomnianego stawu.

Po wczorajszym „treningowym, ale mocnym” Biegu Po Nowe, dziś też miałem odpuścić ściganie na maksa. Biegnąc równym tempem, na drugim kółku zacząłem jednak odczuwać przygrzewające słoneczko, straciłem dwa miejsca i walczyłem, by nie utracić dystansu do widocznej przede mną grupki. Pod koniec trzeciej pętli jednak włączył mi się sprinter i sam nie wierząc, że będę do tego zdolny, wyprzedziłem całą piątkę, schodząc poniżej 29 minut.

Zaledwie 21 minut potrzebował na pokonanie trasy zwycięzca Michał Kosior (wcześniej trzeci na Stawach Jana), który pokonał dotychczasowego dwukrotnego zwycięzcę i zdecydowanego lidera cyklu Leszka Marcinkiewicza oraz Pawła Kopaczewskiego (wcześniej dwa razy drugiego). Najszybszą z pań została Marta Bukowska, która wygrała też poprzedni bieg na Stawach Jana. Za nią przybiegła Agnieszka Wysocka (pierwsza na Stawach Stefańskiego, trzecia na Stawach Jana), a podium uzupełniła Magdalena Pola (druga w pierwszych zawodach z cyklu). Pełne wyniki pojawią się jutro na stronie współorganizatora prowadzącego pomiar czasu (time4s.pl).

Zajmując drugie miejsce, Leszek zapewnił sobie Puchar Dyrektora MOSiR, choć do końca cyklu został jeszcze jeden bieg (4 czerwca w Arturówku). Dziś jednak przyznał, że nie był w stanie nawiązać walki z Michałem – choć doganiał go na równych odcinkach, na każdym okrążeniu zbyt dużo tracił na błocie. Uczestnicy, nie tylko ci z podium, zgodnie twierdzili, że dzisiejsza trasa była najtrudniejsza i najciekawsza z dotychczasowych. Choć tym razem nie było żadnej górki, wyjątkowo urozmaicona nawierzchnia zrobiła swoje.

Ostatnie zawody cyklu zostaną rozegrane w jednym z najbardziej „obieganych” miejsc Łodzi, czyli Arturówku. Według zapowiedzi organizatora Macieja Tracza, dziesięciokilometrowa trasa będzie się jednak różnić od tradycyjnych biegów rozgrywanych w tym lesie. Znając jego pomysłowość, biegacze na pewno nie będą się nudzić...

Kamil Weinberg

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce