Biegiem przez USA – łzy i wydatki zamiast mety i szczęścia

 

Biegiem przez USA – łzy i wydatki zamiast mety i szczęścia


Opublikowane w wt., 09/01/2018 - 15:12

Jeszcze kilka miesięcy temu Nowozelandczyk Nick Ashill biegł przez USA, żeby pomóc innym. Teraz sam staje na nogi i na nowo uczy się chodzić. Wszystko dzięki wsparciu żony i obcych osób. „Dziś mogło mnie tu nie być” - mówi w wywiadach.

To miał być bieg życia połączony z akcją charytatywną na rzecz leczenia zwłóknienia płuc. Na tę chorobę zmarła matka biegacza w 2015 roku. W pewnym momencie życie napisało jednak swój scenariusz. W tej chwili najbardziej potrzebne są pieniądze na leczenie biegacza, który podczas wyprawy doznał poważnego wypadku.

W połowie maja ubiegło roku nowozelandzki ultramaratończyk wyruszył z Santa Monica w stanie Los Angeles. Chciał połączyć Wschodnie i Zachodnie wybrzeże USA, niczym Forrest Gump. Do pokonania miał blisko 5 000 km. Dziennie chciał pokonywać po 50 km. Wyprawa miała mu zająć nieco ponad 100 dni. Celem był Nowy Jork. Początkowo wszystko przebiegało bez większych problemów.

Swoją wyprawę biegacz zakończył w okolicach Ohio, w 81 dniu zmagań. Do „mety” pozostawało ledwie ok. 920 km. W nogach miał już prawie 4 000 km. Nagle biegnącego poboczem mężczyznę potrącił samochód typu pick-up. Auto jechało z naprzeciwka. 53-letni biegacz wylądował na poboczu, z urazem nogi i miednicy. Kierowca zbiegł z miejsca zdarzania.

Nie wiadomo jak długo Ashill czekałby na pomoc, gdyby nie telefon wypadający z plecaka nie połączył się automatycznie z numerem żony. Wówczas kobieta przebywała na wakacjach na Cyprze. W trakcie biegu mąż często miał uruchomiony jeden z komunikatorów i pokazywał kobiecie „na żywo” gdzie biegnie. Tym razem obok męża w telefonie pojawił się zniszczony plecak i trawa. Rodzina opisuje, że tamta chwila była jak z horroru.

Biegacz nie mógł o własnych siłach wrócić na drogę. Jednak dzięki rozmowie z żoną oraz współpracy z lokalnymi służbami, udało się ustalić jego położenie. Poszkodowany szacuje, że został odnaleziony po 50 minutach od wypadku. Po 35 godzinach żona Sarah była już przy mężu w szpitalu. W USA rodzina mieszkała na niemal pół roku. Poznali tam lekarzy którzy pomogli mężczyźnie wrócić do względnego zdrowia.

Koszty leczenia i rehabilitacji szacowane są na 500 000 dolarów. Kwota przekracza wartość ubezpieczenia Nicka Ashilla. Na rzecz biegacza prowadzona jest zbiórka internetowa. Prowadzony przez niego zapis z podróży przez USA na stronie www.nickrunsamerica.com stał się chcąc nie chcąc zapisem z walki o powrót do zdrowia.

RZ

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce