Będziesz Kwicoł 45+. Zimowy Janosik Ambasadorki

 

Będziesz Kwicoł 45+. Zimowy Janosik Ambasadorki


Opublikowane w pon., 21/01/2019 - 10:52

Styczeń 2019 przyniósł duże wyzwania dla organizatorów i uczestników kultowego już Zimowego Janosika. Cztery dystanse, w tym główne Spacer Murgrabiego 50+ i Bedzies Kwicoł 45 + miały się rozprzestrzenić od Tatr Słowackich, przez Pieniny Spiskie i kończyć na zaporze w Niedzicy. Okazało się jednak, że trasy najdłuższych biegów musiały zostać znacząco zmienione i skrócone przez padający od kilkunastu dni śnieg. Choć po słowackiej stronie trasę przygotowano wzorowo ratrakami, szlaki polskie musiała przebijać niemalże własnym ciałem Janosikowa ekipa. Ostatecznie Spacer Murgrabiego miał około 43 km, a Bedzies Kwicoł około 41 km. Ale to Bedzies Kwicoł został okrzyknięty najtrudniejszym dystansem.

Jeszcze dzień przed startem byliśmy przygotowani na to, że zamiast zimowego ultra będziemy biec 29 km. Okazało się jednak, że w ostatniej chwili udało się udrożnić pętlę dookoła Dursztyna. Po starcie spod zamku w Niedzicy przez pierwsze 2 km szliśmy w karnym rządku wydeptaną ścieżką czerwonym szlakiem w kierunku Cisówki. Ci, którym udało się jednak pobiec, niech żałują zapewne niezauważonych widoków. Pogoda była przepiękna. Gdy Niedzica ledwo budziła się z mgieł, trochę ponad nimi witało już nas bezchmurne niebo. Widoki zapierały dech. Żal było nie zatrzymać na dłużej, ale taki przystanek wymuszałby stanięcie kilkudziesięcioosobowej kolejki ludzi idących za plecami. Presja jednak była. Ale wyżej było tylko lepiej.

Po wejściu na Cisówkę...

... rozluźniło się i można było w pełnym słońcu (i temperaturze minus 10 stopni) napawać się panoramą Tatr. Było przepięknie.

Patrząc jednak częściej pod nogi, żeby ich nie skręcić na wąskiej, nierównej ścieżce, biegnąc przez Barwinkową Górę i dróżką nad Łapszne dotarliśmy do Dursztyna na pierwszy stacjonarny (bo po drodze, przy 6 km, był jeden mobilny), zorganizowany w świetlicy, punkt regeneracyjny, a na nim. m. in. wyczekiwana herbatka z prądem.

Dalej czekała nas zahaczająca prawie o Trybsz 11-km pętla i powrót na herbatkę w Dursztynie. Dwa kilometry dalej czekał nas Żor…

Wydawało by się, że raptem górka 883 m. n.p.m., jednakże strome podejście pod nią wykończyło niejednego. Nasza ekipa miała kijki i raczki i Bogu dziękowaliśmy za ich wynalezienie, ale ci, którzy biegli „na lekko” musieli się wspomagać leżącą wzdłuż podejścia liną. Za to widoki ze szczytu wynagrodziły trud. To był 26. kilometr. 6 km dalej, w Łapszne Niżne czekał nas kolejny punkt regeneracyjny w komfortowej sali Domu Ludowego, a w nim ciepła zupa, owoce, kabanosy, napoje, no i oczywiście herbatka z prądem.

Z Łapszne rozpoczęliśmy wspinaczkę na ostatnią widokową ekspozycję na Tatry. Także w słońcu powoli chylącym się ku zachodowi wyglądały wspaniale. Potem już tylko zbieg w las, mobilny punkt regeneracyjny z colą i… tak, tak, herbatką z prądem, pojedyncze podbiegi, by na 35. kilometrze połączyć się z trasą, którą pokonywaliśmy rano i zbiec już prosto do Niedzicy. Ostatni kilometr po asfalcie (w raczkach, ciekawe przeżycie), potem schody na zaporę, 400 m zaporą, niekończące się schody w dół do hali maszyn i meta… Na szczęście dopiero za nią odpadły nam nogi umordowane ciągłym brodzeniem w śniegu i wyskakiwaniem z niego.

Zimowy Janosik jest biegiem fantastycznym widokowo. Ekipa stanęła na wysokości zadania, znajdując i przecierając atrakcyjną trasę w tak ciężkich warunkach. Punkty żywieniowe pełne nawet dla uczestników biegnących w dalszej części stawki. Wolontariusze przyjaźni i pomocni. Obstawa fotograficzna. Personalizowany medal. Ten bieg, mimo mrozu, z pewnością będzie ciepło wspominany.

Magdalena Wilk, Ambasadorka Festiwalu Biegów


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce