3. Zimowa Bitwa o Łódź. Mroźna, ale prawie sucha [ZDJĘCIA]

 

3. Zimowa Bitwa o Łódź. Mroźna, ale prawie sucha [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 11/02/2018 - 01:18

W zmienionej lokalizacji rozegrano trzecią Zimową Bitwę o Łódź – Frozen Battle the Third. W sobotę 10 lutego jej areną były okolice leśniczówki w Łagiewnikach, lepiej znane z corocznych bitew letnich. W tradycyjnej zimowej miejscówce, Stacji Nowa Gdynia w Zgierzu, tym razem nie dało się jej przeprowadzić z powodu zagrażających zawodnikom nadłamanych drzew, wciąż zalegających w okolicznym lesie po zeszłorocznych wichurach.

Jak pamiętamy, w poprzedniej Zimowej Bitwie uczestnicy zostali w całości wrzuceni do lodowatej wody. Tym razem wody było niewiele...

Stało się tak po części ze względów bezpieczeństwa, a trochę z powodu braku technicznych możliwości przebicia dłuższego korytarza w dość grubym lodzie. Po zeszłorocznej, wyjątkowo przygodowej edycji organizatorzy zdawali sobie sprawę, że zdrowo „przegięli”. Teraz zresztą stan wody w łagiewnickich stawach i tak był niski. Większość skąpała się najwyżej do pasa w przeręblu wybitym przy brzegu. Na drugim okrążeniu nieco się on poszerzył pod ciężarem napierających zawodników. Zmarźlaki były zadowolone, a morsy i miłośnicy mocnych wrażeń trochę mniej. Wszystkim się nie dogodzi...

Bitwa rozgorzała w samo południe w lesie przy ul. Okólnej, naprzeciwko bazy zawodów w SP 61. W mroźnej pogodzie kilkudziesięcioro biegaczy szybko rozgrzało się prostym odcinkiem początkowym, prowadzącym w większości w dół w kierunku końskich padoków przy leśniczówce. Tam czekał plac zabaw z kilkoma przeszkodami, w tym pierwszą bardzo tematyczną: rzucaniem podkowami do opon z odległości 6 metrów. Kto nie trafił w żadnej z trzech prób, robił 20 karnych burpees. Takiego losu na pierwszej, 4-kilometrowej pętli (zawodnicy pokonywali ją dwukrotnie) nie uniknął nawet późniejszy zwycięzca. Potem uczestników czekało bardzo długie czołganie z oponami pod siatką.

Dalszy odcinek trasy był zdecydowanie bardziej terenowy. Było sporo „chaszczowania”, przebiegnięcie po zamarzniętym bagnie oraz wspomniany odcinek wodny, a raczej głównie lodowy. Niektórzy boleśnie obtłukli sobie na nim kolana i „cztery litery”, kręcąc nieplanowane łyżwiarskie figury, by na koniec lekko skąpać się w przeręblu.

Po obiegnięciu stawu – gratka dla zawodników o zacięciu bardziej OCR-owym: wejście na mostek po linie opierającej się o jego obłą, betonową krawędź. Przewinięcie przez tę krawędź z nogami w powietrzu stanowiło, jak wszyscy podkreślali, smaczek tej przeszkody. Niektórzy wykazali się niezłymi umiejętnościami wspinaczkowymi, pokonując ją samodzielnie. Większość korzystała ze wzajemnej pomocy. Kto nie dał rady, mógł się wykupić dwudziestką karnych burpees. Końcówka prowadziła do mety m. in. leśnym jarem zawalonym w kilku miejscach pniami drzew, który również się wszystkim spodobał.

Zimową Bitwę wygrał Tomasz Krawczyk z Husarii Race Team (36:49), z ogromną przewagą wyprzedzając ścigających się do końca Mariusza Wiktorowicza z Watahy (39:41) i Łukasza Stęborowskiego z Hard Working Truckers (39:55).

Najszybsza z pań Julita Titz-Koza z łódzkich Szakali Bałut (46:07) jeszcze bardziej zdecydowanie pokonała rywalki, Adriannę Mendrek z Watahy (51:21) i Joannę Spułtowską (56:13).

Wataha zwyciężyła w klasyfikacji drużynowej, jako jedyna dobiegając w regulaminowym składzie z przynajmniej jedną kobietą. Organizator przyznał jednak statuetkę za drugie miejsce Husarii Race Team, której czterej zawodnicy osiągnęli metę w pierwszej dwudziestce.

WYNIKI 3 ZIMOWEJ BITWY O ŁÓDŹ

 

– Na pierwszym kole spudłowałem rzuty podkową i znalazłem się trochę z tyłu – opowiada zwycięzca – wkrótce jednak znalazłem się na czele. Nie od razu o tym wiedziałem. Myślałem, że kogoś gonię. Dopiero na drugiej pętli ktoś mi powiedział, że prowadzę. Wtedy już spokojnie dowiozłem prowadzenie do mety, choć dwukrotnie wpadłem do przerębla. Ale na Bitwie woda musi być! – zakończył ze śmiechem Tomek.

Bardzo mi brakowało większej ilości wody – przyznał, pamiętający ubiegłoroczną bitwę, Paweł Spułtowski, który dobiegł do mety wraz z małżonką Asią, trzecią wśród pań. – Ale i tak się trochę wykąpałem, gdy lód załamał się pode mną. Przewróciłem się i przy okazji zdobyłem bitewną ranę na dłoni, którą będę dobrze wspominał – śmiał się.

– Trasa ciekawa, z chaszczami i powalonymi drzewami, a lina była miłym zaskoczeniem. Z pomocą, ale wszedłem na nią w obu przypadkach.

Warto dodać, że opatrzenie skaleczenia Pawła było jedyną dziś interwencją załogi karetki pogotowia, która nie musiała się w ogóle ruszać z bazy zawodów.

– Dla mnie nie było łatwo, bardzo biegowa trasa, za to mniej przeszkód, a to jest moja mocna strona – podsumowała bieg Adrianna Mendrek, która zajęłą drugie miejsce. – Najbardziej podobała mi się wspinaczka po linie na most.

– Nasza Wataha to ogólnopolska ekipa, założona we Wrocławiu Teraz rozkręcamy grupę łódzką – opowiadał jej kolega z drużyny Mariusz Wiktorowicz, również drugi na mecie.

– Mnie z kolei było łatwiej, niż rok temu, bo woda mniejsza – przyznała zwyciężczyni Julita Titz-Koza. – Wygrałam bieganiem, chociaż nie umiałam wejść na linę. Na rzucie podkową też dwa razy „trzaskałam” karniaki, ale trenuję burpees, więc jestem nie do zagięcia! – zakończyła wesoło.

Organizator, Radosław Sekieta z firmy Time4s.pl zaprosił już wszystkich na letnią Bitwę w pierwszy weekend czerwca w tej samej okolicy. Podał też termin przełożonej z jesieni Misji Brus (21 kwietnia), która zostanie rozegrana na dawnym poligonie na Brusie, uratowanym niedawno przed planami częściowej zabudowy i przekształcenia w park, o czym niedawno pisaliśmy.

Reporter FestiwalBiegowy.pl sam ułoży trasę, wykorzystując całą zachowaną powojskową przeszkodową i terenową infrastrukturę. Zapraszamy na najdzikszą stronę Łodzi – ostry wycisk i mocne wrażenia gwarantowane!

Kamil Weinberg

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce